No dobra, takiego samochodu się u ciebie nie spodziewałem!
Ja też się nie spodziewałem, ale marzyłem. Z którego roku pochodzi ten Trabant, zapytacie. Otóż z 1965 roku. Pod maską pracuje silnik dwusuwowy o mocy 26KM i momencie obrotowym 53Nm. Przyspieszenie do 100 km/h? Owszem, jest, ponieważ tyle wynosi prędkość maksymalna.
Pokaż tą bestię!
A proszę bardzo!
Czarne tablice, żółte żarówki w reflektorach i biały lakier pięknie współgrają prawda? Wycieraczki i obramowanie szyby jest chromowane, tak jak i lusterko boczne. Zderzaki są metalowe, ale sama karoseria Trabanta – nie. Wiele osób pewnie teraz powie, że jest plastikowa. Noooo, nie do końca. Jest ona wykonana z duroplastu, który jest tworzywem sztucznym wzmacnianym różnymi włóknami, co sprawia, że jest ono podobne do włókna szklanego. Pierwsze egzemplarze były chętnie zjadane przez różne gryzonie (poważnie), ale po krótkim czasie produkcji zaczęto dodawać materiał, który jest dla nich gorzki.
Bardzo mi się podoba to zagięcie maski przy reflektorze, oraz kierunkowskaz w chromowanej ramce.
Linia boczna jest dość kanciasta, ale ciekawa. Końce, tylny i przedni, są na dole krótsze niż na dole, a sama kabina jest zaokrąglona. Dach sprawia wrażenie delikatnie za dużego, ale taki nie jest. Bardzo wyraźnie zachodzą tu zderzaki, co dodatkowo urozmaica wygląd boku (ponieważ nie znajdziemy tu żadnych przetłoczeń). Dobrze widać też ozdobną listwę, która biegnie od tylnych do przednich lamp, ale nad nimi. Klamka jest chromowana, a drzwi otwiera się poprzez wciśnięcie zamka. Wygląd linii bocznej urozmaica też kratka na słupku C. Rura wydechowa jest cieniutka i wyprowadzona z boku. Jest to oryginalne rozwiązanie i (według mnie) dodaje uroku temu klasykowi.
Oryginalne felgi w kolorze nadwozia z chromowanymi dekielkami pasują tu idealnie i żadne inne koła nie oddadzą tak klimatu tego samochodu jak te.
Z tyłu zwróćcie uwagę na odblaski w metalowych, chromowanych uchwytach. Są one oryginalne i bardzo trudno dostępne. Fabrycznie były tutaj identyczne, ale szklane (chodzi mi o sam czerwony, odblaskowy element), ale obecnie niestety takie nie są w ogóle dostępne, więc sama czerwona część jest plastikowa. Ale to jest fabryczny element Trabanta. Z tyłu nie ma świateł cofania, czy przeciwmgielnego, ale nie były one w tamtych czasach wymagane, a właściciel dąży do przywrócenia niemal 100% oryginalności zgodnej z rokiem 1965. Zostawił tutaj światła awaryjne (tak, one również nie były wymagane), ale jak najbardziej to rozumiem, ponieważ one się przydają.
Trabant sprawia wrażenie małego samochodu, prawda? Nawet nie tylko sprawia wrażenie, a jest mały. 3,51m długości, 1,51m szerokości i 1,44m wysokości. Pomyślicie zapewne, że bagażnik pewnie też ma malutki.
Otóż nic bardziej mylnego! Ma on pojemność aż 415l! Wiecie ile miał Polski Fiat 125p, czyli tak zwany Duży Fiat w wersji sedan? Tylko 360l!
A to naprawdę jest dwusuw z 1965?
Nie wierzycie mi? To zanim przejdziemy do wnętrza, to przypatrzcie się tej tabliczce znamionowej:
Dobra, dobra, wierzę. Pokaż wnętrze!
Ależ proszę bardzo! Kierownica, która jest tu zamontowana jest zgodna z rocznikiem samochodu. Wcześniej była tu grubsza z późniejszych egzemplarzy, ale ona nie ma takiego uroku. Sama deska rozdzielcza jest bardzo prosta i funkcjonalna, a zaślepka w miejscu, gdzie niektóre egzemplarze mają radio wcale nie wygląda źle. Sam oryginalny radioodbiornik praktycznie nie występuje na sprzedaż, a gdy się już pojawi to osiąga horrendalne ceny.
Prędkościomierz tutaj pochodzi jeszcze z nowszej wersji i zaniża prędkość o 10 km/h, ale to w niczym nie przeszkadza; wystarczy o tym pamiętać.
Cała elektryka jest na wierzchu. Nie chodziło tutaj o jakieś względy estetyczne, czy oszczędnościowe, ale o to, że dzięki temu jest o wiele łatwiej naprawić cokolwiek, choćby i na trasie.
Widzicie ten złoty włącznik z lewej? Służy on do włączania świateł długich. W tamtych czasach było to popularne rozwiązanie i muszę przyznać, że jest ono bardzo wygodne. Pedały są przesunięte bliżej środka samochodu (czyli, oczywiście, w prawo), co zostało wymuszone przez nadkole widoczne po lewej.
Środek kierownicy również nie leży na wspólnej osi z kierującym, ale nie przeszkadza to w prowadzeniu.
No właśnie, prowadzenie!
Tak, właśnie. Zapraszam za kierownicę! Fotele są bardzo miękkie i wygodne. Nie posiadają one pasów bezpieczeństwa, ale dawniej samochody osiągały znacznie niższe prędkości i nie były tak potrzebne jak dzisiaj. Na tylnej kanapie jest równie wygodnie, a ponadto nadkola zostały obite bardzo miękkim materiałem (takim jaki widać na boczkach drzwi), co tworzy bardzo komfortowe podłokietniki. Niestety miejsca na nogi nie ma tam prawie w ogóle.
Pod maską pracuje wspomniany przeze mnie dwusuw o pojemności 594ccm i legitymujący się mocą wynoszącą 26KM i 53Nm. Jeśli chcecie posłuchać jak brzmi i dowiedzieć się o zmianie biegów przy kierownicy, to zapraszam Was do mojego filmu o tym Trabancie. Manewrowanie Trabantem mimo braku wspomagania kierownicy nie jest trudne, ponieważ waży jedynie 615kg. Dzięki swoim rozmiarom nie ma najmniejszego problemu, żeby zmieścić się na pasie ruchu, czy wcisnąć się w ciasne miejsce parkingowe. Silnik zapewnia wystarczającą dynamikę, aby nie być zawalidrogą, choć zdecydowanie nie pozwala na osiąganie sporych prędkości. Gwarantuję, że na drodze nikt nie będzie Trabanta popędzać, chociaż spotkałem paru kierowców, którzy za wszelką cenę próbowali mnie wyprzedzić. Chyba im się gdzieś spieszyło. Zawieszenie jest dość miękkie (albo to wpływ foteli, ciężko stwierdzić), a opony wąziutkie, więc trzeba delikatnie brać ostrzejsze zakręty, ale chyba nikt nie będzie się ścigać Trabantem.
Dla kogo nadaje się taki klasyk?
Trabanta, Trampka, Trabiego, Mydelniczkę (itp.) na pewno polecę komuś, kto chce mieć swoje oczko w głowie. Do dbania, cieszenia się spokojnymi przejażdżkami, delektowania się jazdą samochodem (najprawdopodobniej) starszym od samego siebie. Co piszą o nim użytkownicy?
Zakup Trabant z dwusuwem nie należy do największych wydatków życia, a wersja z silnikiem z VW Polo jest jeszcze tańsza. Nie okłamujmy się, jak ktoś chce poczuć klimat jazdy prawdziwym Trabim, to nie zdecyduje się się na jednostkę czterosuwową.
Po zakupie należy pamiętać, że jest to klasyk, więc wymaga wkładu finansowego. A wręcz WYMAGA. Pozytywnie zaskoczyła mnie ilość Trabantów z czarnymi tablicami na sprzedaż. Jest to prawie najlepszy rodzaj blach, jakie może mieć taki samochód. Lepiej wyglądałyby jedynie tablice z NRD.
fot. Hanna Rosińska