Już dłuższy czas temu mogliście obejrzeć mój film o tym samochodzie, choć kompletnie się nie zdziwię, jeśli o nim już zapomnieliście. Na wszelki wypadek podrzucam Wam przypominajkę i film znajdziecie dokładnie tutaj. Mam nadzieję, że zapieliście pasy, bo Aygo rusza z rykiem!
Może i to ostatnie zdanie było przesadzone…
…ale usprawiedliwię się krótką opowieścią o pracy silnika 1.0 R3. Im wyższe ma obroty, tym głośniej klekocze. Precyzując, ma pewien moment, w którym pracuje jak diesel. W dolnym zakresie obrotów rzęzi sobie typowo dla trzycylindrówek, a przy końcu skali obrotomierza brzmi jak kosiarka, która chce uciec przez maskę. Czy kogoś to dziwi w japońskim małym wolnossaku?
Tradycyjnie na pierwszy ogień: stylistyka!
Prezentowany egzemplarz pochodzi z 2017 roku i jest to wersja przedliftowa. Mimo tego doskonale widać nawiązania do obecnej stylistyki w pasie przednim i tylnym. Zresztą, co ja w ogóle porównuję? Ten samochód ma dopiero 5 lat. Chyba wygrywają odruchy z testowania gratów.

Od ładnych kilku lat Toyota pokazuje nam różne sposoby na wkomponowanie znaku X w dowolne elementy ich samochodów. Ogólny pomysł jest cały czas taki sam, ale zmieniają się szczegóły. Tu jest moment, który ukształtował obecną gamę (wraz z Yarisem).

Linia boczna Aygo nie rzuca się w oczy i bez przypatrywania się jest bardzo niezauważalna na ulicy. Może jest to właśnie kwestia tytułowa, czyli mnogość tych Toyotek pracujących dostarczając jedzenie po mieście. Linia maski jest bardzo ostro ścięta, co ułatwia manewrowanie w ciasnych parkingach galerii handlowych. Dalsza linia boczna jest bardzo typowa dla samochodów segmentu A, ale także i wyższych. Cała magia dzieje się za słupkiem B. Tutaj dach opada, co zdecydowanie wpływa pozytywnie na aerodynamikę samochodu, a także sam wygląd. Powoduje to też jedną, całkiem sporą, wadę: pasażerowie mający więcej niż 175 cm wzrostu będą siedziały w pozycji bardzo nie wygodnej, wręcz zbliżonej do embrionalnej.

Wsiadanie na tylną kanapę też nie należy do najłatwiejszych, bo wymaga znaczącego schylenia głowy. Mimo tych wad muszę przyznać, że jestem bardzo zaskoczony ilością miejsca na nogi. To nie tak, że jest go dużo, ale w ogóle istnieje. Jest to dość spore osiągnięcie, chociaż przy wzroście bliżej 190 cm niż 175 cm lepiej usiąść w poprzek.
Japończycy również używali zdrowego rozsądku podczas projektowania tego modelu, bo Aygo jest zarejestrowane jedynie na cztery osoby. Więcej może i by weszło, ale mogłoby mieć problem z oddychaniem, a o poruszaniu się nie wspominając.
Zapewne wiele z Was teraz myśli, że skoro jest mało miejsca na tylnej kanapie i to jest model chętnie używany przez różnych dostawców, to zapewne ma ogromny bagażnik. Ta, potężny, całe 168 litrów.
Oddalmy się może trochę od wnętrza i spójrzmy jeszcze na felgi.

Felgi swoim designem nie powalają, ale nie można powiedzieć o nich, że są nudne. Dynamicznie narysowane sześć ramion współgra z resztą karoserii, a dekielki kryjące śruby trochę rozczulają i przywołują na myśl przełom wieków.
Tył. To jest temat rzeka i sfera sprzeczności.

Palcem pokazywać nie będę, ale rozumiem, że to może nie być tak oczywiste i rzucające się w oczy od razu. Przy agresywnej linii świateł, czy większości przetłoczeń mamy tutaj wielki, obły zderzak, który sprawia wrażenie, że samochód jest nieproporcjonalnie szeroki przy szerokości całego samochodu wynoszącej 1615 mm i kół przód/tył 1430/1420 mm. Nie chodzi mi też tutaj o optyczne poszerzanie, ale ogromny zderzak ani trochę nie pasuje do śmiesznie wąskich oponek (165 mm).
Dobra, koniec wymiarów, bo przesadzam. Do środka!

Wejście do przodu nie stanowi tak dużego problemu, jak do tyłu, pod warunkiem, że nie wsiada się po kimś drobnych rozmiarów.

Deska rozdzielcza w Aygo jest równie mocno pofalowana, co karoseria, ale w bogatej wersji wyposażenia może się podobać. Wszystko tutaj ma swoje miejsce i jest logicznie rozmieszczona, jednak ja odnoszę wrażenie, że jest do tego samochodu za duży i do niektórych przełączników miałem zdecydowanie za blisko, a do innych ciut za daleko.

System multimedialny, w który wyposażone jest to Aygo jest prosty w obsłudze, choć niezbyt obszernie opisany. Niestety, szata graficzna jest dość przestarzała, a nawet nie wyglądała świeżo już w 2017 roku.

Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie kierownica, która jest dość przyjemna w dotyku. Nie jest ona obszyta skórą (chyba nawet nie jest dosłownie obszyta, a wnętrze wieńca jedynie udaje przeszycie), ale dobrze leży w dłoniach, jest lekko mięsista i duża. Jej potężną wadą jest to, że dłonie potrafią się często po niej ślizgać, a przyciski do sterowania radiem i połączeniami nie są podświetlane.

Prędkościomierz wyskalowany do 180 km/h jest bardzo czytelny i podświetlany na kolor podobny do pomarańczowego. W zasadzie to jest to koniec zalet, bo działa on na zasadzie zapalania się kolejnych segmentów. Nie należy on do zbyt dokładnych, więc stanowi w zasadzie funkcję bajeru. Na podobnej zasadzie działa wskaźnik poziomu paliwa, ale sam bak ma zaledwie 35 litrów, więc potrafi być on dosyć dokładny. Najważniejsze informacje potrzebne do codziennej eksploatacji kierowcy, dla którego samochód to zaledwie narzędzie służące do przemieszczania się z punktu A do B. Wskaźnika temperatury silnika brak (jest niebieska i czerwona kontrolka sygnalizujące skrajności), natomiast dowiemy się dokładnie jaka temperatura jest na zewnątrz (ekran multimediów nawet pokaże sople na temperaturze, gdy ta spadnie w okolice 0°C). Dziwne wygibasy z prawej strony to wnęka na kontrolki, które nie zmieściły się na tarczy prędkościomierza, a w środkowym okienku znajduje się sugestia dotycząca zmiany biegu. Działa to tak świetnie tragicznie, że trzeba to traktować z dużą dozą niepewności, a najlepiej ten komunikat zignorować i normalnie słuchać silnika.
Odpalamy kosiarkę i w drogę!

W prowadzeniu Toyoty Aygo oczekiwałem czegoś zbliżonego do większego Yarisa, który jest dość bezpośredni, choć w bazowej wersji zdecydowanie ospały. Tutaj do tej ospałości jest dodana także gumowość, odczuwalna w każdym momencie prowadzenia tego pojazdu. Układ kierowniczy utracił sporo ze swojej bezpośredniości (Aygo i Yaris to dość zbliżone konstrukcje) i przy manewrach ma się wrażenie sugerowania zmiany toru jazdy, a nie wymaganie go. Sprzęgło także opornie wchodzi w podłogę i równie opornie się od niej odrywa. Drążek zmiany biegów za każdym razem trafia precyzyjnie w każdy bieg, ale nie odczuwa się momentu wybrania przełożenia. Ma się wrażenie jakby trzymał się na gumkach recepturkach, które wiecznie ciągną go do pozycji „luz”. Widoczność do przodu i na boki jest dobra, słupki potrafią zasłonić pieszego, czy sygnalizator, ale we współczesnych samochodach to nie jest nic dziwnego. Inaczej sprawa ma się z widocznością do tyłu. Szyba w klapie bagażnika jest rozmiaru bardzo skromnego, więc opcjonalna kamera cofania i czujniki parkowania, w które to Aygo zostało wyposażone bardzo ułatwiają zadanie. Paradoksem są boczne lusterka, które są spore jak na ten segment, ale mają tak duże martwe pola, że bez problemu zniknie w nich całkiem spory samochód zrównujący się z nami na drodze dwupasmowej.
Parkowanie Aygo jest proste. Zawdzięczamy to właśnie sporej ilości (jak na segment A) czujników i wspomagaczy, ale też bardzo małemu promieniowi skrętu wynikającym z krótkiego rozstawu osi. Bezdyskusyjną zaletą (zwłaszcza dla młodych lub niepewnych kierowców) są minimalne zwisy, które pozwalają na wyeliminowanie elementu zachodzenia przodu lub tyłu na zakrętach.
Na trasie bardzo pomaga automatyczna klimatyzacja, czy przyzwoitej jakości nagłośnienie z możliwością podłączenia się przy pomocy Bluetooth, USB, czy AUX. Wadą może być ogranicznik prędkości zamiast tempomatu, ale można ustawić na nim zadaną prędkość i tylko trzymać pedał przyspieszenia, bez manipulowania nim w celu utrzymania stałej prędkości. Poważnym problemem jest niska moc (69 KM) i moment obrotowy (95 Nm), które faktycznie mogą być przeszkodą podczas jazdy poza miastem. Prędkość maksymalna nie gra tutaj roli, ponieważ 160 km/h osiągane w 14,2s (katalogowo; pomiar serwisu AutoCentrum wykazał 15,1s) przy masie zaledwie 940 kg jest w pełni wystarczającą wartością, a spore pole powierzchni bocznej w połączeniu z wąskimi oponami i właśnie masą sprawia, że Aygo jest niebezpiecznie podatne na podmuchy boczne. Także takie od minięcia się z samochodem ciężarowym.
Dla kogo Aygo II będzie dobrym wyborem?
Zdecydowanie dla kogoś, kto jeździ głównie po mieście i chciałby zakupić możliwie tani, możliwie nowy i możliwie dobrze wyposażony samochód. Spalanie nieprzekraczające 5l/100 km jest znaczącą zaletą i nie przeszkadza tu fakt, że te silniki nie przepadają za instalacją LPG. Nie wpływa ona znacznie na żywotność silnika, ale potrafi podnieść spalanie nawet powyżej 9-10l/100km.
fot. Hanna Rosińska