Bez zbędnego przedłużania zaczynamy część pisemną testu Audi A4 B7 Avant. Film o nim znajdziecie tutaj.
Zacznijmy od stylistyki

Jest ona tak bardzo poprawna i uniwersalna, że samochód w podstawowej wersji raczej nie zdobędzie wielu miłośników jego wyglądu, ale też nikt nie powie, że jest paskudny. To jest sztuka – stworzyć samochód tak, żeby był zupełnie neutralny wizualnie. Po tym fragmencie pewnie domyślacie się, że do fana marki mi daleko. Cóż, poza usterkami tego egzemplarza nie mogę powiedzieć, że jest to zły samochód.

Moglibyście się zastanawiać, czy nie są to kołpaki. Otóż nie – to arcyzabudowane felgi aluminiowe. Możemy ten zabieg poczytywać za dziwne poczucie estetyki projektanta, albo chęć pochwalenia się, że aż tyle aluminium użyto na jedną felgę. Oczywiście komuś mogą się podobać. Rozumiem to, bo faktycznie nie są proste, a mają wglębienia, czy zaokrąglenia.

Z przodu od razu rzuca się w oczy spory grill charakterystyczny dla marki. Poza tym trudno nie zauważyć podciętych przednich świateł, które miały zapewne sprawiać wrażenie naćpanych agresywnych. Halogeny w przednim zderzaku są malutkie i ukryte, ale mimo to potrafią bardzo dobrze oświetlić drogę. Z tej perspektywy łatwo również zauważyć spore lusterka boczne, które w prawidłowym ustawieniu przejrzyście pokażą mnogość detali za nami. Pisząc „detali” mam na myśli słabo widoczne przeszkody, takie jak wystające studzienki, czy niskie, przekrzywione słupki. Sami na pewno świetnie wiecie, że tacy agenci potrafią ukryć się przed wzrokiem kierowcy i pojawić znikąd tuż przed zderzeniem.
Spójrzmy zatem na tył.

Z tyłu wygląda jak dość typowe rodzinne kombi. Krajobrazu dopełnia hak. Lampy są duże i posiadają mało żarówek, więc wymiana przepalonych nie powinna dla nikogo stanowić problemu. Klapa bagażnika rozszerza się ku dołowi, aby na wysokości dołu tylnej szyby zacząć się zwężać do pierwotnej szerokości. Z punktu widzenia stylistyki jest to bardzo dobre zagranie, ponieważ znak X bardzo dobrze wpisuje się w ogólną stylistykę współczesnych samochodów. W zasadzie każdy samochód ma gdzieś element nawiązujący do tego kształtu. Tutaj X jest odwrócony i przypomina bardziej coś takiego: <>. Niestety niekoniecznie to, co estetyczne, jest też praktyczne. Tutaj ten zabieg wziął ofiary pod postacią wielkości otworu załadunku.

Sam bagażnik do małych nie należy i bez problemu można zmieścić tu bagaże na wakacyjny wyjazd z rodziną lub kumplami. 442 litry mogą być za małą pojemnością do przeprowadzki, ale po złożeniu kanapy dostajemy do dyspozycji uczciwe 1184l, a to w połączeniu z kubaturą kombi spokojnie pozwoli przewieźć jakąś szafę, czy inną lodówkę.
Zapraszam Was do wnętrza!

Wszystko jest tutaj wykonane w sposób trwały na działanie czasu i męczenie użytkowników, poza typowymi przypadłościami modelu. Zapewne zastanawiacie się jakie. Klameczka do otwierania schowka przed pasażerem lubi sobie odpaść, a uchwyt na kubki ma opory z wysuwaniem się. Czy coś z tego tu występuje? Owszem, problem ze schowkiem. Po pociągnięciu rączki spada ona na podłogę. Aby go otworzyć trzeba ją docisnąć i wtedy dopiero ciągnąć. Nie jest to uciążliwe, a przynajmniej dla mnie, bo raczej rzadko z takich schowków korzystam.

W tej części zaskoczyło mnie to, jak ubogie jest tu wyposażenie. Z opcji jest tylko troszkę lepsze nagłośnienie oraz dwustrefowa klimatyzacja. Nie ma nawet wielofunkcyjnej kierownicy. W 2007 roku już takie wyposażenie było częściej spotykane. Weźmy też pod uwagę to, że był to sam koniec produkcji generacji B7 (Avant był produkowany do 2008 roku). Co mnie zaskoczyło we wnętrzu? mnóstwo schowków i skrytek. Tu gdzieś jest klapka, tam roletka… To jest zdecydowanie na plus. Tak samo jak szufladka z piktogramem kart płatniczych (z lewej względem przycisku świateł awaryjnych), której wnętrze nie jest plastikowe, a wyłożone jakimś rodzajem weluru, dzięki czemu karty, czy bilon nie będą się głośno obijać o jej ścianki. Uchwyt na kubki posiada również kilka wariantów średnicy (z prawej stony od charakterystycznego czerwonego trójkąta trybu „parkuję gdzie chcę”). Jest on umieszczony pod kątem, co może sprawiać wrażenie niestabilności, ale moje testy ze średnim kubkiem z restauracji spod złotych łuków wykazały, że jest to optymalne rozwiązanie, które przy każdym manewrze trzyma kubek w ryzach.

Kierownica pozornie prosta i potraktowana po macoszemu jest obszyta miłą w dotyku skórą, a jej górne ramiona mają wycięcia robiące miejsce na wygodne ułożenie kciuków. Całość jest bardzo prosta stylistycznie i nie ma na czym skupić uwagi, ale działa i to jest najważniejsze. Z tej perspektywy dobrze widać srebrną listwę okalającą kokpit wraz z wcięciem nad nią z czarnym elementem deski rozdzielczej tworzącym swego rodzaju gzyms.

Zegary są bardzo proste i czytelne, podświetlają się na czerwono wraz z ekranem komputera, ale mają jedną rzecz, która jest charakterystyczna dla nowszych Audi i Volkswagenów, a mi za bardzo nie odpowiada. Chodzi o to, że przy gwałtowniejszym zatrzymaniu wskazówka prędkościomierza płynnie zmierza do zera, a niekoniecznie zgodnie ze stanem rzeczywistym. Czasami już stojąc wskazówka pokazuje kilka kilometrów na godzinę, bo jeszcze „ładnie opada”. Różnica między rzeczywistością a wskazaniem jest dość mała i pewnie wiele osób tego nie zauważy, ale mi to przeszkadza.
Zabierzmy się za jazdę, choć jedna usterka skutecznie zabierała przyjemność

Pod maską pracuje dobrze znane mechanikom 1.9 TDI. Fabrycznie generowało 116 KM i 285 Nm, ale poprzedni właściciel podniósł moc do 140 KM. Momentu obrotowego po zmianie niestety nie znam, ale podejrzewam, że oscyluje w okolicach 300 Nm. Katalogowo przyspieszenie do 100 km/h z seryjną mocą zajmuje 11,5 s, a prędkość maksymalna wynosi 197 km/h. Nie są to imponujące wartości jak na kombi klasy średniej, marki premium. Mimo to, dzięki charakterystyce tego silnika i tego, że ciągnie już od dolnego zakresu obrotów, mogę śmiało powiedzieć, że do jazdy na co dzień i wypady wakacyjne spokojnie takie parametry wystarczą. Chyba, że ktoś lubi nagniatać po autostradzie prędkości większe od dozwolonych, ale sądzę, że ktoś taki nie spojrzy na najsłabszego diesla w gamie.
Prowadzenie jest bardzo charakterystyczne dla samochodów z grupy VW, czyli proste, bezpośrednie i dające wyraźne sygnały o sytuacji z przednimi kołami. Silnik jest dość mocno wysunięty do przodu, więc A4 jest wyraźnie podsterowne, ale przy rozsądnej jeździe nikomu nie powinno zrobić to krzywdy. Zaskoczyło mnie to, że przy bardziej dynamicznym włączaniu się do ruchu przednie koła potrafią na moment zgubić przyczepność.
No dobrze, nie będę dłużej Was trzymać w niepewności co jest tą usterką psującą przyjemność z jazdy. Chodzi o maglownicę, która czasem zacina się przy skręcie w prawo. Na początku sprawia to wrażenie wyłączenia się wspomagania, ale potem kierownica się blokuje. Trwa do wszystko dosłownie półtorej sekundy, ale jest niebezpieczne i nie pozwala cieszyć się jazdą, bo wymusza skupienie się na przerwaniu. Chyba nie o to chodzi, prawda?
Na parkingach A4 pokazuje swoją praktyczną naturę. Wszystko jest bardzo dobrze widoczne w każdym kierunku i jest zwinne na wąskich, osiedlowych uliczkach (chyba, że maglownica akurat strzeli focha). Maska jest dość pozioma, dzięki czemu łatwo zauważyć gdzie się kończy. Ponadto koniec każdego kombi (i hatchbacka, ale nie o tym teraz) jest mniej więcej tam, gdzie tylna szyba, więc to daje dodatkowe punkty do praktyczności na parkingach.
Dla kogo takie Audi A4 B7 Avant będzie idealne?
To jest bardzo trudne pytanie. Nie będę w stanie nawet wylistować wszystkich, którzy byliby z niego zadowoleni. To jest kombi z dość ekonomicznym i bezawaryjnym silnikiem, który znają wszyscy mechanicy, a w dodatku można je kupić za mniej niż 20 tys. zł. To jest naprawdę dobra oferta, z której zdecydowanie mogą skorzystać młode rodziny, przedsiębiorcy prowadzący małe firmy, czy świeżo upieczeni kierowcy, którzy dużo jeżdżą i wożą dość sporo bagaży. To są tylko przykłady, bo potencjalnych kupców na A4 każdej generacji jest mnóstwo. Jest to samochód uniwersalny, którego główną zaletą jest koszt części, bezawaryjność i znajomość tego modelu przez wszystkich mechaników. Naprawdę, każdy kto ma choć mgliste pojęcie o mechnice pojazdowej będzie w stanie ten samochód naprawić.
Zdjęcia: Hanna Rosińska