No fajnie, Leon. Ale dlaczego dwójka?
Seat Leon drugiej generacji jest prawdopodobnie najciekawszym wcieleniem hiszpańskiego Golfa. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na pierwszą i trzecią generację. Wyglądają jak hatchbacki typowe dla swoich lat. Dwójka przy nich jest trochę minivanowa. Wymiary za bardzo tego nie oddają, bo przy długości 4,3m i szerokości 1,8m ma niecałe 1,5m wysokości.
No dobra, ale co tam siedzi pod maską?
TeDeIk, oczywiście. Nie było to jednak późne 1.9TDI, a wczesne 2.0TDI (BKD). Ta jednostka wysokoprężna o pojemności 1968ccm legitymuje się mocą wynoszącą 140KM i momentem obrotowym jak najbardziej wystarczającym przy tej masie (1380kg), czyli 320Nm. Co ciekawe moment jest dostępny w przedziale 1750-2500 obr./min, a moc dopiero przy 4000 obr./min. Pozwala to na osiągnięcie pierwszej setki po 9,3s oraz prędkość maksymalną wynoszącą zawrotne 205km/h. Serwis Autocentrum, którego danym wierzę, podaje również, że taki Leon na przebycie 1000m ze startu zatrzymanego potrzebuje… 31,2s. Wydaje mi się, że to całkiem sporo, ale nie porównuję osiągów różnych samochodów. Testowany przeze mnie egzemplarz pochodzi z 2005 roku, czyli z samego początku produkcji. Obecny właściciel kupił go jako kilkulatka i użytkuje po dziś dzień, nawijając kolejne dziesiątki tysięcy kilometrów. Nie miał z nim żadnych poważnych problemów, zaledwie eksploatacyjne naprawy i wymiany. Do tego ten samochód odwdzięcza się naprawdę miłym dla portfela spalaniem. W cyklu mieszanym wynosi 4,8l/100km, na trasie 4,1l/100km, a spalanie w mieście jest zaskakująco (dla mnie) przyjazne: 6,1l/100km. To w połączeniu ze zbiornikiem o pojemności 55l pozwala na przejechanie średnio 1100km bez przerwy na hotdoga. I tutaj po raz kolejny diesel wygrywa nad samochodami elektrycznymi.
Mówiłeś, że ci przypomina minivana. Mi nie, i co?
No i nic, to tylko moja opinia, której nie potrafię uzasadnić. Cały Leon jest dość obły i zaokrąglony wszędzie gdzie się dało. Bardzo mi się podobają przetłoczenia będące przedłużeniem słupków A i tworzące taki zarys nosa tuż pod grillem. Jak już jesteśmy przy słupkach przedniej szyby warto zwrócić uwagę na przeciwsobne wycieraczki, które się w nich chowają. W ogóle nie umiem opisać przodu tego samochodu inaczej niż „bardzo wesoły”. Po prostu światła, przetłoczenia i grill tak się układają, że pyszczek Leona wygląda na bardzo zadowolony. Linia boczna jest bardzo okrągła (szczególnie z tyłu) i nudna. No chyba, że mały detal zaliczymy jako element linii bocznej. Są to tylne klamki. Na pierwszy rzut oka ich nie widać, bo zostały ukryte w ramce drzwi, a dostęp do nich umożliwia wygięta mała szybka tuż za drzwiami. Bardzo ciekawy detal, niespotykany w innym samochodzie, ale mnie zastanawia ile kosztuje taka szybka, gdy się zbije (sprawdziłem i się zdziwiłem: 80-100zł). Tył jest podobny do opisywanej przeze mnie Ibizy, ale oczywiście zaokrąglony do granic możliwości. Bagażnik otwiera się poprzez odchylenie znaczka. Ten patent spotkałem już w Golfie V, czyli pierwowzorze Leona II. Sam kufer jest średnich wymiarów, ale to nie jest w nim najciekawsze. Nawet nie bardzo wysoki próg załadunku i stosunkowo mały otwór. Na łopatki powaliła mnie informacja, że Seat Leon II NIE MA MIEJSCA NA KOŁO ZAPASOWE. Nie ma. Po prostu nie ma. Szukałem pod podłogą, pod samochodem – nie ma. Za to jest koło zapasowe klimatycznie zawinięte w kocyk. Przez moment zastanawiałem się, czy to na pewno diesel, a nie przypadkiem benzyna z gazem. Kolejnym zaskoczeniem były ogłoszenia z dedykowanymi (nieoryginalnymi oczywiście) stojakami na zapas przykręcane do podłogi w bagażniku.
Hiszpanie we wnętrzu też tak poszaleli?
Nie wiem, czy aż tak, ale zdecydowanie rysował je ktoś, kto za długo napatrzył się na dzieła Pabla Picassa i Citroena Xsarę Picasso. Kierownica jest naprawdę ładnie narysowana, z wyraźnymi wygibasami, które pasują do samochodu, ale to co się stało na konsoli środkowej… nie wiem, może to się komuś podoba. To morze plastiku bardzo przypomina mi kuchenkę mikrofalową. Widziałem dosyć mocno przerobionego Leona II, w którym właściciel okleił to coś jakąś wzorzystą folią i wyglądało to bardzo dobrze, ale tu… Na szczęście tunel środkowy jest zdecydowanie lepiej zaprojektowany. Jest tu schowek, poręczny drążek zmiany biegów, gniazdo zapalniczki, wyłącznik ESP, reset ciśnienia w oponach, sterowanie lusterkami, klasycznie jak w większości… zaraz, sterowanie lusterkami? Na tunelu środkowym? TAK! Wbrew pozorom jest to bardzo wygodne miejsce, ale mało który producent montuje tak rzadko używany element w tak podręcznym miejscu. Zegary są czytelne. Kropka. Są naprawdę proste i nie mam nawet pomysłu co więcej mógłbym o nich napisać. Ciekawe jest umieszczenie obrotomierza na środku, ponieważ jest to spotykane częściej w samochodach sportowych, gdzie na torze ważniejsze są obroty niż prędkość. Dodatkowo w takim układzie obrotomierz jest największy, a tutaj – zupełnie na odwrót. Zaciekawiło mnie również to, że na wskaźniku paliwa dystrybutor nie pokazuje, z której strony jest wlew paliwa. No dobrze, wkładamy kluczyk do stacyjki, zegary ożywają, przekręcamy i…
KLEKLEKLEKLEKLEKLEKLEKLEKLE
Oczywiście, dźwięk silnika TDI jest owiany takim statusem legendy jak same te jednostki. Zacznijmy ten opis treściwie: od sprzęgła. W każdym teście samochodu grupy Volkswagena z pierwszej dekady XXI wieku z silnikiem wysokoprężnym zwracam uwagę na bardzo łatwe do wyczucia i gładko chodzące sprzęgło. Tu nie było inaczej. Tuż po ruszeniu jechałem ostrożnie, ponieważ nie wiedziałem czego się spodziewać po tak ciężko wyglądającym samochodzie. Wyjazd za miasto i pozwoliłem sobie na wyższą prędkość. Ku mojemu zaskoczeniu silnik bardzo chętnie ciągnie z dowolnego zakresu obrotów, więc po wjechaniu na ograniczenie do 120km/h z poprzedniego 70km/h samochód bez wysiłku i bez redukcji biegu zwiększył prędkość do maksymalnej dozwolonej. Przy 120km/h w samochodzie da się ocenić wygłuszenie kabiny i w tym przypadku jest bardzo dobre. Jadąc tak cały czas mogłem spokojnie rozmawiać z pozostałymi w samochodzie. Przy zjeździe z drogi ekspresowej nie byłem pewien jak zachowa się przy takim ślimaku i prędkości około 70km/h. Tutaj przeżyłem kolejne zaskoczenie, aż nie byłem w stanie uwierzyć swoim zmysłom, więc pojechałem na krętą drogę to jeszcze raz sprawdzić. Ten samochód genialnie i pewnie prowadzi się w zakrętach. Pozwala na znacznie więcej niż konkurenci. Może to byś spowodowane większym rozstawem przednich kół względem tylnych. Niestety Leon ma przypadłość, którą zauważam w wielu samochodach i mi przeszkadza. Jest to dość długie podszybie sprawiające wrażenie jazdy samochodem z maską długości całego pojazdu.
Ale to jest aż taki uniwersalny samochód?
Tak. Jest ekonomiczny i przewidywalny oraz bardzo driver friendly w prowadzeniu. Nie jest mistrzem pakowności, ale część pasażerską ma bardzo przestronną. Jest to najciekawsza generacja Leona, bo „inna”. Jest to samochód niedoceniony i ciekawy, ale za razem bezawaryjny, nie rzucający się w oczy oraz powszechnie znany konstrukcyjnie. Do tego wszelkie udane próby tuningowania Leona II są mile widziane na spotach motoryzacyjnych, bo nikt ich nie przerabia mocniej niż „cip tjuning u sąsiada, bo to doda pisiont kuni”. Potwierdzam tę tezę tym, że widziałem na spocie przerobionego Leona II z tym silnikiem, który jest tutaj. Cieszył się sporym zainteresowaniem, bo dopiero w takim stadium rozwoju myśli technicznej inżynierów (poprawienie fabryki) staje się zauważalny.
No to czas wykopać skarpetkę z oszczędnościami!
A można, jak najbardziej, bo ceny Leona II z dieselem pod maską wahają się od 10 do 20 tys. zł. Jasne, zdarzają się egzemplarze wystawione za 5.500zł (OKAJZA!!!1!!1!SUPERS TAN!!1!!1one), a na drugim końcu skali za 25tys., czy nawet prawie 30tys. zł. (CLIMATRONIC!!!SKÓRY!!!XENON!!!Z NIEMIEC!!!). Oczywiście należy uważać na handlarzy, na których Leon II jest tak samo narażony jak Golf V, czyli bardzo. Przykładowe tytuły, które w formie żartu przytoczyłem wyżej, powinny włączać w głowie nawet nie lampkę, a wielki, czerwony reflektor ostrzegawczy. Nie będę tutaj tłumaczyć dlaczego, ponieważ poradników o tym, na co należy uważać przy zakupie używanego samochodu jest w internecie aż za dużo.