Dzień dobry, zapraszam do podróży na wschód, bo tam musi być jakaś cywilizacja
Co to? Jak to? Ale po co?
To jest Łada. Dokładniej Łada 2101, czyli Жигули (Żiguli). Nawet kiedyś pisałem o tym modelu ciekawostki. Testowany przeze mnie egzemplarz pochodzi z 1979 roku i ma pod maską silnik OHV z gaźnikiem dwugardzielowym o pojemności 1.2 litra. Oczywiście jest to benzyna. Chciałoby się rzec, że ten samochód trzyma się jedynie na sile socjalizmu, ale tak nie jest. Właściciel bardzo dba o nią i robi rocznie około 20 tys. km. Ponad czterdziestoletnią Ładą z gazem, bez wspomagania i jakichkolwiek kompromisów. Dlaczego bez kompromisów? O tym jak dojdziemy do wnętrza.
Ale to jak Sputnik wygląda!
Może niekoniecznie aż tak, ale z daleka widać, że jest to rydwan wykuty przez sowieckie elfy. Z przodu nie da się przeoczyć przeuroczych reflektorów oraz małych światełek postojowych pięknie komponujących się z chromowanym grillem oraz zderzakiem z kłami identycznej barwy. Bardzo mi się podobają chromowane ramiona wycieraczek. Coś cudownego. A teraz przypatrzcie się uważnie i powiedzcie co tu Wam nie gra. O lusterko za mało? Owszem, ma tylko z lewej. Spokojnie, nikt go nie urwał. Po prostu w czasach, gdy Żiguli było homologowane nie było takiego wymogu. Tak samo jak nie było pasów bezpieczeństwa na tylnej kanapie.
Ale linię boczną to te elfy chyba siekierą w syberyjskiej tajdze rąbały.
Jest to bardzo prawdopodobne, ale to dobrze. Dlaczego? Ponieważ nie tracimy miejsca we wnętrzu na zbędne skosy. Stąd widać doskonale chromowane listewki wokół szyb, metalowe kołpaki na felgach, bagażnik dachowy, czy ogromny prześwit. Wiecie co, oprócz samej bryły, wpływa na ilość miejsca w środku? Zwisy, tak krótkie są chyba tylko w pierwszym Fordzie Ka. Tutaj też widać jak króciutki jest ten samochód. ma 4m. Wiem, że są samochody mniejsze z tej epoki, ale halo, to jest sedan! Na dodatek ma jedynie 1,6m szerokości i niecałe 1,4m wysokości. Jest to samochód, który wciśnie się wszędzie.
Tył jakiś taki nudniejszy mi się wydaje…
I to błąd! Tył nie jest tak pełen ozdobników, co przód, ale nadal jest tu ciekawie. Zderzak jest bardzo podobny do przedniego, ale to było łatwe do wydedukowania. Bardzo ciekawe są tylne światła, które są wąskie i poziome, a kierunkowskazy od świateł stopu/pozycyjnych oddzielone są pionowymi, chromowanymi listewkami. Pod nimi znajdują się małe odblaski w, oczywiście, chromowanych ramkach. Rura wydechowa tuż pod światłem wstecznym sterczy zawadiacko niczym strzelba syberyjskiego kłusownika. Na środku, pod zderzakiem, znajduje się hak. Mam pewne podejrzenia, że może przestawić cały kołchoz wraz ze sprzętem i nawet się nie zarysować.
No dobra, pokazałeś fajne rzeczy, ale ta Łada wydaje mi się za ładna jak na sowiecki wóz.
Coś w tym może być, a nawet prawda. Dlaczego? Ponieważ jest to Fiat 124 po około 800 modyfikacjach służącym przystosowaniu samochodu do rosyjskich dróg. W Żiguli pozostała jeszcze spuścizna stylistyczna Fiata, a została udoskonalona przez sowieckich inżynierów. Czyż to nie wspaniałe?
No to pokaż gdzie jest tyle tego miejsca, o którym mówiłeś.
O tutaj. Od razu po zajęciu miejsca kierowcy czuć zapach historii. Nie jest to nieprzyjemny zapach. Trudno nawet określić co tak pachnie. Możliwe, że jest to skaj, ale niewykluczone, że pachnie tak dym papierosowy sprzed trzydziestu lat. W fotel ciało zapada się bardzo przyjemnie i jest naprawdę wygodnie! Szczerze? Nie spodziewałem się tego. Fotele to oczywiście tak zwane „łamacze kręgosłupów”, czyli bez zagłówków, ale:
Kierownica jest ebonitowa i cieniutka. Co prawda powinna mieć jeszcze mały, chromowany okrąg we wnętrzu, ale tutaj jej nie ma, a właściciel usilnie takiego szuka. Nagrzewnica jest bardzo wydajna i potrafi momentalnie nagrzać całe wnętrze. Miejsca na nogi i nad głowami jest w bród. Mogą tu swobodnie podróżować nawet wyżsi pasażerowie. Wnętrze jest poskładane bardzo solidnie: nic nie trzeszczy, nic się nie rusza (jeśli nie powinno) oraz nic nie odpada. wszystkie przełączniki są bardzo duże i używanie ich w grubych rękawicach nie będzie stanowiło najmniejszego problemu. Po lewej stronie pod kierownicą znajdują się trzy przełączniki, których oznaczenia już dawno się wytarły. Pierwszy z lewej służy do włączenia wycieraczek w dwóch różnych prędkościach, ale pozostałe włączają światła. Dalej w lewo od nich znajduje się czerwony przycisk. Nie, nie jest to katapulta, ani pistolety maszynowe ukryte gdzieś w trzewiach samochodu. Jest to włącznik spryskiwaczy. Wtedy na przednią szybę radośnie sikają dwie strużki płynu, ale wycieraczki pozostają nieruchome. Można je ruszyć wyżej wspomnianymi przełącznikami, ale po prawej stronie kolumny kierownicy znajduje się przycisk, który włącza wycieraczki dopóki trzymamy przycisk.
No to czas w drogę!
Silnik odpala się normalnie, poprzez przekręcenie kluczyka w stacyjce. Należy przy tym pamiętać, żeby przed uruchomieniem zimnego silnika włączyć ssanie oraz podpompować paliwo ręczną pompką (taki gumowy przycisk jak na przykład w kosiarce). Próbowałem ustawić sobie lusterka, ale jak wsteczne jeszcze jakotako trzymało zadaną pozycję, tak boczne prawie od razu opadało. Nie przeszkadzało to w sposób znaczący, ponieważ pionowe spady karoserii oraz bardzo cienkie słupki pozwalają bezbłędnie ocenić odległość samochodu od przeszkody. Kręcenie kierownicą podczas postoju wymaga znacznie więcej siły niż w bardziej współczesnych samochodach, ponieważ nie posiada wspomagania, a cienkie, ebonitowe koło kierownicy potrafi się ślizgać przy niepewnym chwycie. Przed ruszeniem pierwszy raz tego typu automobilem (to określenie pasuje tutaj, jak mało które) polecam zaciągnąć hamulec ręczny, który łapie wręcz chciwie, ale na sporym wzniesieniu może nie wystarczyć do zatrzymania samochodu. Dlaczego? Ponieważ teraz zaczyna się zabawa w Znajdź bieg.
Pedały są umieszczone bardzo blisko siebie i są przesunięte w stronę tunelu środkowego, przez co kilka razy dodając gazu, niechcący nacisnąłem hamulec. Drążek zmiany biegów jest długi i chodzi bardzo luźno, nawet z wbitym biegiem. Znalezienie przełożeń do przodu nie jest arcytrudne, jednak podczas jazdy warto upewnić się, że bieg jest i nie wypadł. Znalezienie biegu wstecznego zajęło mi kilka dobrych minut. Umieszczony jest on klasycznie, tam gdzie powinna być szóstka (tak użyłem tego stwierdzenia mimo tego, że przekładnia tutaj ma jedynie cztery biegi). Aby pojechać do tyłu należy drążek wcisnąć w podłogę i wtedy gmerać we właściwym miejscu prosząc w myślach Ładę o to, żeby pomogła i nie stawiała oporu (nie musi być w myślach). Sama jazda takim wehikułem jest bardzo komfortowa, jednak należy przygotować się na charakterystyczny warkot silnika OHV oraz szum powietrza. Układ kierowniczy w tym egzemplarzu wymagał ciągłego korygowania toru jazdy, ale to ze względu na maglownicę wymagającą wymiany. Muszę wspomnieć o jeszcze trzech rzeczach: pierwsza – pod maską pracuje 42 letnie 1.2 o mocy 64 KM i momencie obrotowym wynoszącym 89 Nm, więc nie należy nastawiać się na sportową jazdę (0-100km/h w 22s). Po drugie – Zawieszenie jest bardzo miękkie i znacznie wychyla się na zakrętach, ale spokojnie, nie przewróci się, a nawet nie powinna stracić przyczepności. Po trzecie – z tyłu jest sztywny most i resory piórowe, więc na śliskich nawierzchniach tył samochodu może delikatnie uciekać, albo jak to się bardziej fachowo mówi – myszkować.
Łada jest rosyjska, rosyjskie drogi dziurawe (dziury drogowe?), więc zawieszenie jest idealne i na nasze, polskie drogi. Jadąc 80km/h po wertepach nie czuć w samochodzie żadnego dyskomfortu, Żiguli płynie radośnie jakby w innym wymiarze, w którym droga była równa (czyli mniej więcej za czasów jej młodości).
Muszę też wspomnieć o tym, że hamulce nie są w niej wspomagane i, oczywiście, nie posiadają ABSu. Co to oznacza? Łada nie posiada serwo hamulcowego, czyli aby zahamować skutecznie, należy mocno wcisnąć hamulec, wręcz na granicy zablokowania kół. Za pierwszym razem lekko się przestraszyłem, że ja wciskam hamulec, a samochód jedzie dalej. Po kilku hamowaniach nauczyłem się tej techniki i nie miałem już z tym problemu.
No to komu polecisz Ładę 2101?
Nie mam bladego pojęcia. Na pewno nie komuś, kto potrzebuje samochodu bezobsługowego. Czy to znaczy, że Łada się psuje? Nie, ona ma kaprysy. To znaczy? Podczas testu opadła szyba kierowcy i nie chciała się podnieść (oczywiście przy pomocy korbek). I wiecie co? Następnego dnia było po problemie. To są samochody, które trzeba kochać i przezwyciężać wszystkie trudności. Części do każdej Łady są śmiesznie tanie i tak łatwo dostępne, że nie zdziwię się jak kiedyś zobaczę tylny most do 2101 w supermarkecie z owadem w logo między mrożoną pizzą a serem. Mi ten samochód prowadził się bardzo dobrze i mógłbym taką Ładę użytkować na co dzień. Czy są inni tacy wariaci? Właściciel pojechał nią do Francji, przejechał Złombol i użytkuje ją na co dzień. Zegary pokazują 15 tys. km przebiegu, ale są one pięciobębenkowe, a właściciel rocznie przejeżdża więcej niż obecnie widać. Aha, i ma ją od czterech lat, więc licznik już się przekręcił przynajmniej raz.
Może Was również zaskoczyć wycięty kawałek tablicy rejestracyjnej z przodu. Gdy akumulator się rozładuje na tyle, że nie będzie w stanie zakręcić rozrusznikiem, ale iskrę na świece poda, to jest tam gniazdo na korbę, którą można silnik odpalić.
Łada nie odpali? HOLD MY VODKA!
fot. Hanna Rosińska