Co ma wspólnego King z Zastavą 1100p?
Absolutnie nic, ale ten egzemplarz otrzymał imię Kriština. Nie wspominałem o tym w filmie, więc warto zwrócić na to uwagę. King napisał książkę pod tytułem „Christine”. Opowiada ona o morderczym Plymouth’cie Fury z 1958 roku, który został odrestaurowany ze stanu agonalnego (nie powiem nic więcej, żeby nie zdradzać fabuły komuś, kto chce przeczytać tę książkę). Ta Zastava przez 13 lat stanowiła nieruchomość w szopie i została przywrócona do życia w ciągu 15 dni (właściciel-cudotwórca i Zjednoczenie Graciarzy Pomorza – mają też Facebooka i Instagrama pod tą samą nazwą). Morderczych instynktów Zastava nie ma, ale po otwarciu maski wygląda groźnie.
Podejdźmy do niej od frontu
Ten egzemplarz pochodzi z 1979 roku i ma grill ze starszej wersji, ale pasuje on tu świetnie. Z przodu bardzo dobrze widać, że jest to Fiat 128 (technicznie to jest ten sam samochód), ale przyznam, że jugosłowiańskie podejście stylistyczne bardziej mi odpowiada (jest troszkę uboższe). Tematu czasu produkcji i nazewnictwa Zastavy 101 nie będę poruszać, bo mimo dokładnego wyjaśnienia tego przez właściciela, mógłbym coś pomieszać i siać fałszywe informacje. Prawdą jest, że najnowsze wcielenia tej konstrukcji mają dopiero 20 lat.
Linia boczna pokazuje największą różnicę względem Fiata 128
Możecie zapytać teraz: gdzie jest ta różnica? Odpowiedź jest bardzo prosta: Zastava 1100p jest Fiatem 128 sedan w wersji hatchback. Można użyć różnych sformułowań dotyczących nadwozia, ponieważ klapa jest ścięta i dzisiaj pewnie byłoby to „czterodrzwiowe coupe”. Skupmy się na tym, że to drobny, ładny hatchback. Puryści mogliby teraz krzyczeć, że stoi na nieoryginalnych kołach i… mieliby rację. Kriština stoi na kołach z Poloneza, ponieważ są szersze i pozytywnie wpływają na prowadzenie. Linia boczna z przodu jest prosta, ale nie toporna, aby wygładzić się w tylnej części. Właśnie, tylnej części.
Czy kojarzycie ten tył?
Jeśli pominiecie światła i skupicie się na samej bryle to zauważycie tutaj sporą inspirację Simcą 1100. W mojej skromnej opinii w Zastavie wygląda to o wiele lepiej. Mniejsze światła są o wiele bardziej finezyjne. Prostokątne od wewnątrz i zaokrąglone na zewnątrz bardzo dobrze współgrają z trapezową bryłą tyłu. Pozornie bagażnik może sprawiać wrażenie obszernego, ale przez wsuwaną półkę, której jakość jest marna, można szybko dojść do wniosku, że Zastava wcale nie jest taka pakowna. Tworzywo, z którego wykonano deskę właściciel określił jako pękające od samego patrzenia. No cóż, mam nadzieję, że Was ostrzegłem.
Pora zerknąć do wnętrza
A może nawet nie ograniczajmy się do samego zerknięcia i obejmijmy je szerszym spojrzeniem.
Co mnie tutaj zaskoczyło? Cztery nawiewy. Biorąc pod uwagę gabaryty samochodu spodziewałem się jedynie tych na podszybiu. Na co warto tu zwrócić uwagę? Na bardzo rzadkie radio Unitry z 1979 roku:
Co ciekawe to to, że potrafi automatycznie wyszukiwać stacje radiowe. Świetna sprawa! Dźwięk jest odtwarzany przy pomocy dwóch satelit (tej samej marki i rocznika, co samo radio) umieszczonych na tylnej półce. Fale radiowe wyłapuje przy pomocy anteny zamocowanej na tylnej lewej szybie. Niestety ten element odbiega wiekowo od reszty, ponieważ pochodzi z 1989 roku.
Bardzo lubię obcować z cienkimi, twardymi kierownicami samochodów z tych lat, a ta w dodatku ma bardzo uroczy czerwony emblemat z nazwą marki.
Z tego miejsca pragnę zajrzeć jeszcze głębiej na zegary, o których nie da się powiedzieć, że są nudne.
Z lewej strony jest prosty prędkościomierz wyskalowany do 160 km/h (podobno prawie da się go zamknąć), a z prawej dwie kontrolki, wskaźnik paliwa oraz temperatury wody. Pomiędzy nimi możemy skontrolować jakie światła mamy zapalone. Bardzo podobają mi się linie na prawym, urozmaicają wygląd. Precyzja wskaźnika paliwa jest umiarkowana pozwala stwierdzić, czy w ogóle jest paliwo.
Przed wrażeniami z jazdy warto spojrzeć na to co jest pod maską
Dobra, miało być pod:
Znajdziemy tutaj 1.1 R4 SOHC z gaźnikiem o mocy 55 KM i momencie obrotowym wynoszącym 79 Nm. Do 100 km/h rozpędzi się w czasie zawrotnych 19s oraz teoretycznie przestanie się rozpędzać przy 135 km/h. Ile pali? No coś na pewno. Według danych w internecie – do 10l/100km. Jak jest naprawdę? Nie wiem i się nie domyślam.
Jak się prowadzi?
Zaskakująco współcześnie. Oczywiście nie uświadczymy tu żadnych systemów, bo o komputerze wtedy nikt w Jugosławii nie myślał. Wspomaganie kierownicy i hamulców także jest dla słabych, więc go tu nie ma. Zdecydowanie podczas prowadzenia docenimy bardzo zaawansowany (jak na realia) układ zawieszenia: z przodu McPhearson ze stabilizatorem poprzecznym, a z tyłu wahacze poprzeczne, resory piórowe i amortyzatory teleskopowe. W sumie powinienem był wspomnieć o tym, że Zastava 1100p jest samochodem przednionapędowym, ale chyba nikt nie sądził inaczej. Widoczność w każdym kierunku jest świetna, a każdy róg samochodu – wręcz namacalny. Do tego Kriština jest bardzo zwrotnym samochodem: udało mi się wykręcić w miejscu, które wydawało mi się o wiele za ciasne. Masa 800 kg z hakiem (a z kierowcą – około 900 kg) pozwala na naprawdę żwawe przyspieszenie. Fotele nie posiadają zagłówków, chociaż Kryśka dostała nakładane na fotele. Nie jest tu miękko, ale też nie twardo. Wyboje na drodze pokonuje z gracją i nie „wspomina” ich po połknięciu dziury. Prowadzi się pewnie na wprost oraz pokornie słuchając kierowcy na zakrętach. Układ kierowniczy daje bardzo dobre informacje zwrotne o tym, co się dzieje z przednimi kołami i nie zaskakuje. Skrzynia biegów posiada pięć przełożeń i jest zsynchronizowana, a trafienie w biegi nie sprawia większych problemów (tylko raz miałem problem ze znalezieniem trójki). Właśnie, trzeci bieg ma bardzo ciekawą charakterystykę – według właściciela można na nim swobodnie jechać od 30 do 130 km/h. Trochę kojarzy mi się to z przekładniami CVT, które w takim zakresie prędkości wyją. Zastava nie wyje – ona na wysokich obrotach ryczy, jakby chciała pożreć wszystkich dookoła. Czyli jednak ma morderczy charakter.
Dla kogo będzie idealna Zastava 1100p?
Zdecydowanie dla graciarza. Właściciel używa jej na co dzień i bardzo sobie chwali. Co do cen na rynku wtórnym, to na OtoMoto kształtują się w przedziale 13-30 tys. zł i ja nie mam bladego pojęcia dlaczego. Podejrzewam, że znalezienie ładnej sztuki od pasjonata, a nie handlarza to wydatek raczej bliski dolnej granicy, albo i poniżej. Na OLX znajduje się jedna za 3500 zł oraz „gwiazda TVN Turbo” za 18 tys. zł. Ciężko stwierdzić.
Jeśli zagłębicie się w OLX to zobaczycie tam, że Kriština na siebie także zarabia oraz TO na wynajem jako mobilną tablicę. Czym jest TO jeszcze się dowiecie, bo na pewno u mnie się pojawi. Może w formie testu, a może nie, ale na pewno uświadczycie tutaj tego wynalazku.
A tutaj macie linki:
Kriština do ślubu albo na inne okazje
TO jako mobilna tablica
fot. Hanna Rosińska