Isuzu? Dlaczego?
Jest to samochód niespotykany na drogach, a jego wygląd przyciąga wzrok nawet laików. Skąd sobie przypomniałem o tej marce? Widziałem D-max’a przed salonem Auto Diug, gdy testowałem Ducato Maxi. Stwierdziłem wtedy, że muszę się przejechać tym Japończykiem. Wielu Europejczykom marka Isuzu kojarzy się z małymi samochodami miejskimi, albo z ciężarówkami i autobusami. Jednak jest coś pomiędzy. To D-max. Jest to samochód bardzo zaskakujący, ale z drugiej strony – dokładnie taki, jaki powinien być, a jednocześnie jest to jedyny model tej marki oferowany w Europie.
No o wyglądzie to się rozpiszesz. On przypomina wkurzonego Japończyka!
Wygląd zdecydowanie jest nietuzinkowy i wyróżniający się na tle popularniejszych pick-up’ów. Specjalnie nie użyłem wyrażenia „europejskich” ponieważ warto wspomnieć o jego rodakach, takich jak Toyota Hilux, Mitsubishi L200, czy ogromna Toyota Thundra. Wszystkie te wyglądają bardzo europejsko i stojąc obok Volkswagena Amaroka, który jest równie stonowany wizualnie, nie będą się rzucać w oczy. D-max natomiast zawsze będzie bardzo charakterystyczny, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Patrząc pod kątem z dołu wygląda bardzo agresywnie, głównie za sprawą tak zaprojektowanych przednich lamp.
Po wyprostowaniu nóg przestaje sprawiać wrażenie monstrum, ale nadal budzi respekt. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że jest to jedyny pick-up, którego widok we wstecznym lusterku potrafi przerazić. Jednak bardziej będzie straszyć ludzi poza drogami asfaltowymi, ponieważ na takich czuje się najlepiej. Wracając do stylistyki zwrócę uwagę na dwa szerokie, poziome, chromowane pasy, z czego jeden z nazwą marki. Dlaczego warto się temu przyjrzeć? Obecnie producenci odchodzą od chromu, więc samochody z detalami w tym stylu stają się rzadkością. Od masywnego grilla przez maskę biegną równie zauważalne przetłoczenia, które podkreślają zarówno samą atrapę chłodnicy, jak i oświetlenie.
Z tej perspektywy wygląda na głodnego, ale nie należy się go bać. Spójrzmy na te dziwne wnęki w bocznych częściach zderzaka.
Są to kierunkowskazy (wyżej) oraz światła przeciwmgielne (niżej). O estetyce tego przodu można toczyć długie dyskusje (mi się podoba, zapraszam do polemiki), ale nie da się zaprzeczyć, że jest oryginalna i wpadająca w oko.
Isuzu D-max nie można odmówić funkcjonalności, ponieważ pod silnikiem znajdują się osłony, które chronią kluczowe elementy zespołu napędowego samochodu przed uszkodzeniem w terenie.
Linia boczna tego samochodu zależy od wersji, ponieważ można zamówić go z pojedynczą kabiną (krótką lub wydłużoną) lub double cab, którą właśnie testowałem.
Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że przód jest za krótki w stosunku do paki. No nie, nie jest. Pragnę zaznaczyć, że jest to pick-up, czyli samochód, w którym najważniejsza jest przestrzeń ładunkowa, a ta tutaj jest spora.
Z perspektywy bocznej widać chromowane klamki (to samo co pisałem o grillu), próg ułatwiający wsiadanie do kabiny, czy zaskakujący wzór felg osiemnastek. Nie jest w stanie powiedzieć, czy mi się podobają czy nie, bo nadal jestem nimi zszokowany. Tył D-max’a podoba mi się najbardziej.
Jest stopień zintegrowany ze zderzakiem, który ułatwia zajrzenie na pakę. Po jej otwarciu można również śmiało stanąć na klapę. Wiem, że jest tutaj sporo naklejek salonu Auto Diug, ale ten wielki, czerwony napis ISUZU jest na wyposażeniu D-max’a. I bardzo dobrze, dodaje to uroku pick-up’om. Na tylnej klapie, tuż obok fantastycznych lamp znajduje się nazwa marki oraz modelu.
Warto zauważyć, że oba napisy zostały wykonane inną czcionką.
Na samej klapie w klamkę jest wkomponowana kamera cofania. W tym miejscu trudno ją wybrudzić…
…oraz ma bardzo duże pole widzenia.
Koniec ględzenia o wyglądzie. Siadaj za kółko!
Zanim zajmę miejsce za kierownicą muszę powiedzieć, że byłem zaskoczony wynikiem siadania samemu za sobą. Spodziewałem się, że z tyłu będzie klaustrofobicznie mało miejsca, ale się pomyliłem.
Cztery osoby mogą podróżować Isuzu bardzo komfortowo, a w piątkę też trudno będzie narzekać.
No to szybka przesiadka do przodu
Tak, tak. Już, już.
Przód samochodu jest bardzo przestronny. Nie ma tutaj luksusowego wykończenia, ale jest takie, które przeżyje długie kilometry i godziny ciężkiej pracy w błocie.
Kierownica ma przyjemny kształt, a materiały, których została wykonana miękko leżą pod dłońmi. Sama obudowa klaksonu jest wykonana z twardego, nieprzyjemnego plastiku, ale kto tam trzyma ręce podczas jazdy? Zegary są proste i czytelne, widać po nich, że zostały stworzone do używania, a nie podziwiania.
Ekran pomiędzy nimi pokazuje najważniejsze informacje w sposób czytelny i pozostawiający kierowcę bez wątpliwości co do odczytu.
Konsola środkowa jest równia ładna i trwała, co reszta samochodu. Miło na nią popatrzeć, nie da się zachwycać jakością materiałów, ale proszę Państwa, to jest samochód do pracy!
Co do samego systemu inforozrywki Isuzu zaskoczyło mnie po dwakroć. Pierwszy raz panelem klimatyzacji, który jest bardzo ładny, a fizyczne przyciski do jego obsługi mają przyjemny skok i bardzo miło się z nich korzysta. Do tego ekran klimy pokazuje włączoną funkcję przy pomocy takiego samego symbolu, jak przy przełączniku, co nie pozostawia wątpliwości co do uruchomionej funkcji. Drugim zaskoczeniem jest system multimedialny, który nie posiada języka polskiego, ale za to łączy się z Android Auto oraz Apple Car Play.
Ponad ekranem znajduje się mały, płytki (ale zamykany) schowek na drobnostki pod postacią (na przykład) małych dokumentów.
Po lewej stronie kierowcy, nisko, znajdują się przyciski służące wyłączeniu systemu START-STOP, czy ESP. Ponadto jest tam spora dźwignia do otwarcia maski oraz osobna, do wlewu paliwa. Znajduje się on po lewej stronie samochodu, co jest charakterystyczne dla samochodów z krajów z ruchem lewostronnym.
Na drzwiach kierowcy znajdują się przyciski sterowania szybami, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że funkcje związane stricte z prowadzeniem samochodu, a nie rozrywką da się wykonywać w grubych rękawicach.
Czas ruszyć w drogę!
Dokładnie tak. Wciśnięciem przycisku uruchamiam jedyny dostępny tu silnik, czyli turbodoładowanego diesela o pojemności 1.9, mocy 163KM oraz momencie obrotowym 360Nm.
Może się to wydawać mało jak na samochód, który waży 2t i ma 1100kg ładowności, ale spokojnie daje radę, nawet z przekładnią automatyczną.
Warto również wspomnieć, że napęd cały czas jest przenoszony na oś tylną, a przednią dołącza się ręcznie przy pomocy pokrętła umieszczonego przed wybierakiem biegów.
Koniecznie muszę wspomnieć o rozwiązaniu napędu oraz zawieszenia, które bardzo mi się podobało, a w motoryzacji istnieje pewnie tyle, co sama marka Isuzu (założona w 1916 roku). Jest to sztywny most napędowy z tyłu oraz resory piórowe tej samej osi.
Uwielbiam stare sprawdzone rozwiązania w nowych samochodach.
Czas na dokładniejsze wrażenia z jazdy. Zacznę od jazdy w terenie, ponieważ do takiej powstało Isuzu D-max.
Wjeżdżając w błotko włączyłem napęd na wszystkie koła, mimo tego że wiedziałem, że nie będę się miał gdzie zakopać. Dlaczego tak zrobiłem? Ponieważ przy dołączonej przedniej osi silnik ciągnie od razu. Przy samej tylnej – automat późno zmienia biegi. Podczas jazdy po wyboistym i błotnistym terenie zaskoczyła mnie cisza we wnętrzu, zmącona jedynie cichym klekotem silnika oraz muzyką w tle. Zawieszenie jest bardzo sztywne, co zapewniało dużą stabilność podczas pokonywania pagórków w przeróżne strony, a duży prześwit pozwalał przejeżdżać okrakiem nad przeszkodami. 163 konie mechaniczne oraz 360 niutonometrów momentu obrotowego bardzo dobrze radziły sobie w terenie, a spora masa własna samochodu zapewniała dobrą przyczepność na śliskiej, nieutwardzonej drodze mimo opon drogowych. Samochód jest postawiony na ramie, dzięki czemu jest bardzo stabilny w podczas trawersów (między innymi), ponieważ karoseria samonośna mogłaby być zbyt giętka do takich manewrów.
Zjeżdżając na drogę asfaltową mogę skupić się na innych aspektach jazdy. Dźwięk silnika nie należy do kulturalnych, brzmi bardzo podobnie do volkswagenowskiego 1.9TDI, ale wnętrze jest na tyle dobrze wyciszone, że nie przeszkadza to podczas jazdy. Automatyczna skrzynia biegów jest klasycznym hydrokinetykiem, czyli jest wolniejsza od przekładni dwusprzęgłowej, ale bardzo dobrze przenosi wysoki moment obrotowy na asfalt. Podczas jazdy miejskiej długość tego samochodu staje się przekleństwem. Zaparkowanie lub zawrócenie na ciasnym parkingu samochodem, który ma około 5,3m długości nie należy do łatwych. Zdecydowanie jest to samochód do jazdy poza nim. Właśnie, skoro poza terenem zabudowanym, to czy nadaje się na drogi ekspresowe? Jak najbardziej! Podczas jazdy z prędkością autostradową w środku jest na tyle cicho, że można swobodnie prowadzić konwersację z muzyką w tle. Nie można zapomnieć o gabarytach samochodu, ponieważ przy mijaniu się z samochodem ciężarowym jadącym z naprzeciwka, czuć podmuch powietrza spychający z pasa ruchu. Na szczęście utrzymają nas na nim różne systemy. Najbardziej podstawowym jest asystent pasa ruchu, który koryguje tor jazdy przed wjechaniem na linię, sygnalizując ten manewr wibracjami kierownicy. Opór nie jest silny, więc podczas nagłego ominięcia niespodziewanej przeszkody Isuzu nie będzie na siłę ciągnąć na pierwotny pas, tylko da się poprowadzić zgodnie z wolą kierowcy. Na wyposażeniu znajduje się również aktywny tempomat, który potrafi swobodnie zwolnić przed poprzedzającym samochodem (działa nie tylko na duże samochody, za Daewoo Matizem też działał), dostosować do niego prędkość i utrzymywać zadaną odległość (jest ona regulowana). Do tego aktywny tempomat posiada jeszcze jedną umiejętność. Po naciśnięciu symbolu kierownicy, który znajduje się na… kierownicy, samochód oprócz trzymania odległości od pojazdu z przodu sam pilnuje pasa ruchu i na zakrętach skręca. Oczywiście, aby to działało na drodze muszą być wyraźnie narysowane linie. Gdy kierowca nie trzyma rąk na kierownicy, ekran między zegarami pokazuje komunikat niemożliwy do przeoczenia, aby położyć dłonie z powrotem.
Jeden system miał problemy. Odczytywanie znaków. To, że samochody nie wiedzą, że w Polsce skrzyżowania anulują ograniczenia prędkości przestało mnie dziwić, ale gdy znak znajduje się po wewnętrznej części łuku Isuzu może go nie zauważyć.
Czyli nie takie Isuzu straszne jak mogłoby się wydawać. A komu je polecasz?
Na pewno różnym służbom, w których obowiązkach leży jazda poza utwardzonymi drogami. Właściciele przedsiębiorstw również byliby zadowoleni. Pogotowie energetyczne będzie mogło dojechać do słupa znajdującego się nawet na środku pola, firma budowlana będzie mogła spokojnie dowieźć 1100kg materiałów na budowę w trudno dostępnym miejscu, a i właściciel prywatny mieszkający z dala od cywilizacji, lub lubujący się w wyjeżdżaniu na łono natury zdecydowanie będzie zadowolony. Pakę można zabudować na wiele sposobów, które są dostępne fabrycznie, a odpowiedni rodzaj doradzi na pewno specjalista w salonie Auto Diug.
fot. Hanna Rosińska