O, to ta, co porywała dzieci?
Zgadza się. Znacie tę legendę? Jeśli nie, to już tłumaczę. Dawniej (pokolenie moich rodziców) straszono dzieci tym, że czarna Wołga z koronkowymi firankami w tylnych szybach (wtedy jeszcze nie było przyciemnianych) porywały dzieci i wysysały z nich krew. Skąd to się wzięło? Wołgami byli przewożeni najważniejsi i najbardziej wpływowi ludzie w PRL, przez co budziły spory respekt na drodze.
No to już wiem. Jak ona wygląda?
Bardzo monumentalnie, mimo dość typowych wymiarów (4,73m długości i 1,8m szerokości). Dokładnie i prawie na żywo zobaczycie ją w moim filmie o niej.

Nawet w dzisiejszych czasach GAZ 24 budzi respekt, zdecydowanie nie osiągami, ale o tym za chwilę. Podejrzewam, że główną rolę gra tutaj legenda, którą ten model jest owiany. Okrągłe światła, wystające kierunkowskazy, duży zderzak z „kłami”, czy chromowane obramowanie szyby oraz ramiona wycieraczek dodają zdecydowanie uroku temu wozowi i przypominają (lub pokazują) klimat 1983 roku. Jednak najbardziej charakterystyczny jest grill.

Wielki, ożebrowany nos skrywa żaluzje. A wiecie do czego ona służy? Otóż zamknięta pozwala na szybsze nagrzanie się silnika zimą, ale lepiej uważać latem, ponieważ przy niezauważonym zamknięciu żaluzji można ugotować motor.

No i spójrzcie na ten piękny napis Wołga na nadkolu! Cudowny element stylistyczny!

Bagażnik jest potężny i faktycznie może budzić lęk i skojarzenia związane z transportowaniem w nim zwłok. Pojemność 540l dodatkowo budzi uznanie. Tylny zderzak jest bardzo podobny do przedniego, co potęguje wrażenie spójności. Do tego spójrzcie na ramki świateł, zamek czy listwę klapy. Piękne detale, które muszą być bardzo trudne do pozyskania podczas remontowania takiej Wołgi. Wracając do legendy i skojarzeń spójrzcie na tylne lampy. Czy tylko mi przypominają one (kształtem) trumny?

Spójrzcie też na lampki na słupkach C. Służyły one poinformowaniu po której stronie siedzi dygnitarz, aby inni kierowcy wzmogli swoją czujność, aby nie zagrozić władzy ludowej. Spójrzcie też na to przetłoczenie na boku. Od razu widać, że nie jest to samochód projektowany dla byle kogo.

Widzicie te piękne, oryginalne felgi? To dodam do tego informację, że opony są dętkowe. Nie pochodzą one z 1983, ale takie właściciel posiada w garażu. To chyba rozwiało jakiekolwiek wątpliwości dotyczące zabytkowych tablic rejestracyjnych.
A w jakich warunkach pracował szofer dygnitarza?
Otóż w bardzo dobrych!

Tego nie da się nazwać po prostu „miejscem kierowcy”. To jest stanowisko dowodzenia tym krążownikiem. Dowód? Proszę bardzo:

To są czasy jeszcze sprzed tandetnych, plastikowych przełączników, czy zbędnych manetek.

Manetka jest jedna i służy jedynie do uruchamiania kierunkowskazów. Co ciekawe (przynajmniej mnie to zaskoczyło) po skręcie one „odbijają” do pozycji zero. W samochodach z tej epoki, z którymi miałem do czynienia, wcześniej się z tym nie spotkałem.

Ciekawi Was, co widzi kierowca podczas jazdy? Nie mam tu, oczywiście, na myśli drogi, a przyrządy.

Oczywiście wszystkie zegary są opisane po rosyjsku, ale nie utrudnia to korzystania z samochodu, nawet nie znając tego języka.

Światła pozycyjne, mijania i awaryjne obsługiwane są przy pomocy cięgien, co jest bardzo wygodnym i intuicyjnym rozwiązaniem. Wołga pochodzi z czasów, kiedy większość społeczeństwa paliła papierosy i nie istniało coś takiego jak „zakaz palenia”, więc i popielniczka musi być ładnie wykończona. Spójrzcie na tę chromowaną rączkę służącą do wysuwania jej. Co ciekawe, odnoszę wrażenie, że nie była ona nigdy używana.

I widząc to zdjęcie pewnie już wiecie, czym Wołga bardzo u mnie „zaplusowała”. Tak, pedałem przyspieszenia zamontowanym w podłodze, a nie podwieszanym. Oczywiście GAZ 24 zdobył me serce wieloma względami, jak na przykład wyciągana do siebie dźwignia hamulca ręcznego (ta chromowana poprzeczka).

Dopełnieniem klimatu samochodu stanowi pałka oraz Trybuna Ludu na tylnej półce. Powiedzcie, czy może być coś bardziej rasowego w tym samochodzie?
A jak się prowadzi postrach dzieci?

Najpierw zacznijmy od tego, co znajdziemy tu pod maską. Jest to benzynowa rzędowa czwórka o pojemności 2445 ccm. Generuje ona 95 KM przy 4500 obr./min oraz 172 Nm przy 2300 obr./min. Przyspieszenie do setki? Tak, jest. Nie warto tego mierzyć. To nie jest samochód do takiej jazdy.
Dobra, jazdę zaczyna się od zajęcia miejsca za kierownicą, a jest to bardzo przyjemne dzięki „kanapowo” miękkim fotelom, które podczas jazdy sprawiają wrażenie płynięcia nad drogą. Podczas jazdy odniosłem wrażenie, że kierownica nie leży na wspólnej osi z kierowcą, ale może to być jedynie złudzenie. Wołga mimo rozmiarów zbliżonych do Skody Octavii sprawia wrażenie ogromnej, a spory promień skrętu tylko to potęguje. Manewrowanie w ciasnych miejscach może sprawiać wrażenie zawracania Titaniciem w mazurskiej marinie. Oczywiście GAZ nie posiada ani wspomagania kierownicy, ani hamulców, ale to jest samochód wykuty przez sowieckie elfy nad brzegiem rzeki Wołgi, więc musi być dla twardych ludzi socjalizmu, a nie mięczaków ze zgniłego kapitalizmu. Podczas jazdy z wyższymi prędkościami można odczuwać spory dyskomfort, ponieważ silnik nie stoi na poduszkach, a opiera się bezpośrednio na konstrukcji samochodu, przez co drgania nie są przez nic amortyzowane. Mimo wszystko Wołgą da się komfortowo podróżować z prędkością 80 km/h. Chyba nie muszę dodawać, że podróż w pięć osób będzie bardzo komfortowa, oraz że nie posiada prawego lusterka ani pasów bezpieczeństwa z tyłu. Jest to wyposażenie z epoki i w takim też stanie jest zachowana.
Jak wygląda sytuacja rynkowa GAZa 24 Wołgi?






Jak widać różnice cenowe są dość spore, a zależą one od stanu zachowania i oryginalności egzemplarza. Jest to zdecydowanie jeden z tańszych klasyków, które rzucają się w oczy na ulicy, ale Wołga jest bardzo niedoceniona, przez co jest jej naprawdę bardzo mało na różnego rodzaju imprezach motoryzacyjnych.
Kto ją kupi?
Zdecydowanie ktoś, kto chce mieć klasyka do jazdy, a nie stania w garażu, a także kogoś, kto nie boi się zanurzyć ręce pod maską i pobrudzić się olejem. Krótko rzecz ujmując: jest to samochód dla kogoś świadomego, kto potrafi zadbać o samochód. Bardzo wskazane jest także posiadanie garażu, bo najzwyczajniej w świecie szkoda trzymać takie cudo pod chmurką.
fot. Hanna Rosińska