Ford Escape z 2016 roku jest pierwszym samochodem tej marki, z którym miałem styczność, więc nie mam odniesienia do innych modeli Forda. Moim zdaniem wpłynie to pozytywnie na obiektywność tego tekstu. Ten egzemplarz był w wersji Titanium oraz został sprowadzony z USA.
Pod maską tutaj był umieszczony silnik 2.0 EcoBoost o mocy 243 koni i momencie obrotowym wynoszącym 366 Nm. Był on połączony z sześciostopniową skrzynią automatyczną i napędem na cztery koła. Mechanicznie ten samochód jest pomiędzy najsłabszym 1.6 i najmocniejszym 2.3. Sprawdzając dane tego samochodu zaskoczyło mnie to, że do wyboru były tylko trzy silniki i to każdy o innej pojemności.
Chcąc omawiać kwestie stylistyczne zwróciłem uwagę na to, że biały lakier uwydatnia wszystkie detale karoserii. Z przodu zwróciłem uwagę na dwa chromowane paski odchodzące na boki od znaczka. Nie wiem, czy za nimi faktycznie jest wlot powietrza do chłodnicy, ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że to mały, cieszący oko detal. Trochę niżej jest potężny grill, lekko zasłonięty tablicą rejestracyjną. W dolnej części zderzaka są stylistyczne imitacje ospoilerowania. Mówię tu o plastikowych imitacjach lotek po bokach i dyfuzora na środku. Momentami przód przypomina mi trochę napompowany front Mazdy RX-8, ale to chyba tylko moja wybujała wyobraźnia. Linia boczna byłaby typowa dla SUVów, gdyby nie nakładki na progi i nadkola z pakietu Titanium. Sprawia to, że samochód już na pierwszy rzut oka nie jest nudny. Z tyłu trochę przeszkadza mi chromowana listwa nad tablicą rejestracyjną. Pas tylny przypomina mi połączenie Forda Mondeo i Galaxy, ale w sposób przemyślany i estetyczny.
We wnętrzu jest bardzo wygodnie i, ku mojemu zaskoczeniu, nie ślizgałem się na skórzanych fotelach. Od razu po zajęciu miejsca w środku można zauważyć, że deska rozdzielcza została zaprojektowana z pomysłem. Tu coś się dzieje. Najprzyjemniejszym dla oka akcentem jest radio. Jest ono umieszczone w niszy w desce rozdzielczej, a dodatkowo jego panel obsługi jest fantazyjnie powyginany. Reszta jest wykonana z kilku rodzajów tworzyw, które przyjemnie się przeplatają i łączą tworząc wymyślne krzywizny. Samochód jest marki amerykańskiej i w dodatku pochodzący z tamtego rynku, który różni się od europejskiego, więc wnętrze jest dość plastikowe. Siedząc za kierownicą w oczy rzucają się czytelne zegary z podświetleniem w zimnych barwach. Ich czcionka jest wyraźna, a skala prosta do rozczytania nawet podczas szybkiego zerknięcia podczas jazdy. Ekran komputera pokładowego jest przejrzysty, ale jego grafika jest już lekko przestarzała. Koło kierownicy dobrze leży w dłoniach i sprawia wrażenie niebrudzącego się. Przyciski pod kierownicą są łatwe w obsłudze kciukami i palcami wskazującymi, natomiast z tych na ramionach kciuki mi się zsuwały. Może to zależało od kształtu moich palców, ale tego nie wiem. Podczas jazdy zaskoczyła mnie twardość zawieszenia. Oczywiście jest na tyle miękkie, że przed ostrzejszym zakrętem trzeba znacznie zwolnić, ale po samochodzie z hamburgeryki spodziewałem się bardziej gumowego zachowania. Silnik reaguje od razu po naciśnięciu pedału gazu, co umożliwia sprawne wyprzedzanie.
Podczas jazdy miejskiej automat trochę za długo trzyma silnik na wysokich obrotach i zbyt agresywnie redukuje biegi. W mieście doceniłem wysoki moment obrotowy (jak na samochód US Domestic Market) oraz napęd na cztery koła, który pozwala na szybkie i pewne włączanie się do ruchu. Na drogach ekspresowych sprawdziłem, że naprawdę sprawnie przyspiesza i zaskakująco pewnie się prowadzi. Przy gwałtowniejszych ruchach kierownicą karoseria oczywiście się wychyla przesuwając środek ciężkości, ale dzięki AWD samochód praktycznie nie ucieka z pasa ruchu. Na obwodnicy doceniłem również aerodynamiczną karoserię i pakiet stylistyczny, dzięki którym przy znacznych prędkościach było w środku zaskakująco cicho.
Podsumowując powiem tylko tyle, że jest to wygodny i dobrze wykończony SUV. Swoim wyglądem nie zdradza drzemiącej w nim mocy. Mając z tyłu głowy kilka powiedzeń o Fordzie, byłem pozytywnie zaskoczony zarówno zawieszeniem jak i układem przeniesienia napędu. W tym samochodzie czułem się jak w mokasynach – są strasznie wygodne, ale w życiu nie wyszedłbym w nich na miasto. Prowadzi się pewnie, przyspiesza oraz hamuje bardzo dobrze i przyjemnie. Jednocześnie to nadal jest SUV – mokasyn, więc na co dzień nie jest to obuwie dla mnie.