A ty przypadkiem nie miałeś już Tipo?
Owszem, miałem. Był to egzemplarz jeszcze sprzed faceliftingu, z sześciobiegową przekładnią manualną i (nieoferowanym już) silnikiem 1.4. Na dodatek dokładnie od testu Tipo zaczęła się moja współpraca z salonem Auto Diug, która umożliwiła mi pokazanie Wam wielu ciekawych samochodów. Czy tak jest tym razem? Czy dopisek Cross sprawia, że Tipo staje się lajfstajlowe i w jakiś sposób ciekawsze od klasycznej odmiany? Czy te pięć liter wpłynęło na moje postrzeganie modelu? Zapraszam!
Co ciekawego powiesz o tym Cross? Różni się to jakoś od zwykłego Tipo?
Tak, ceną. A tak już całkiem na poważnie, to Tipo Cross ma naprawdę bardzo bogate wyposażenie standardowe. Po wybraniu dodatkowych opcji, silnika, skrzyni biegów i paru mniej lub bardziej niezbędnych elementów wyposażenia z bazowych 78.700 zł robi się 91.750 zł za testowany egzemplarz. Czy Cross warty prawie dwukrotnie więcej niż bazowy sedan jest wart swojej ceny? Nie ma tak dobrze, odpowiem dopiero później.
Na początek warto rozróżnić dwa różne Crossy. To już zaczyna tłumaczyć cenę powyżej 90 tys. zł, prawda?
Zacznijmy od formalności, czyli co wchodzi w podstawowe wyposażenie Fiata Tipo (nie City) Cross. Pominę elementy tak oczywiste jak system ABS, czy otwieranie samochodu z pilota. To nie Dacia, żeby się chwalić, że nie trzeba wkładać kluczyka w zamek w drzwiach.
- czujnik zmierzchu
- przyciemnione szyby boczne i tylna
- czujniki parkowania
- dzielona tylna kanapa w stosunku 60/40
- klimatyzacja automatyczna jednostrefowa
- system wykrywania zmęczenia kierowcy (przepraszam, byłem wypoczęty, więc nie sprawdziłem działania 😀 )
- felgi 17″ w kolorze czarnym matowym z diamentowym szlifem
- podłokietnik na tylnej kanapie
- kierownica i gałka zmiany biegów pokryte skórą
- czujnik deszczu
- system monitorowania ciśnienia w oponach
- fotel kierowcy z elektryczną regulacją odcinka lędźwiowego
- lusterko wsteczne elektrochromatyczne
- tempomat adaptacyjny
- trzeci tylny zagłówek
- brak pasów regulowanych na wysokość (chciałbym na to ponarzekać, ale przy wzroście 187 cm były one zamocowane na odpowiedniej wysokości)
- kierownica wielofunkcyjna
- system START-STOP
- radio z 7″ ekranem i Android Auto/Apple Car Play
- 7″ wyświetlacz wirtualnego kokpitu
- aktywny przedni grill z otwieranymi klapami (tego ani ja, ani prawdopodobnie nikt inny się nie spodziewał)
- inteligentny asystent prędkości z systemem rozpoznawania znaków drogowych (śmiem wątpić w jego inteligencję, ale o tym później)
- gniazdo USB-A dla tylnej kanapy (niby tylko jedno, ale lepiej tak niż jakby w ogóle go nie było)
Od razu widać, że wyposażenie bazowego Tipo Cross jest wystarczające do codziennej eksploatacji i adekwatne do segmentu samochodu. Ponadto w testowanym egzemplarzu zagościło kilka opcji płatnych dodatkowo. Rozsądnie, ale dodatkowo. Cóż to? Ten fantastyczny kolor (FIATastyczny?) o nazwie Pomarańczowy Paprika. Kosztuje on 2.400 zł, co jest uczciwą ceną za ten lakier, który w pełnym słońcu jeszcze zyskuje. Wyposażeniem opcjonalnym występującym w tym Tipo są rzeczy, które moim zdaniem powinny znaleźć się na liście wyposażenia standardowego, ale może to tylko moje odczucia. Jest to regulacja wysokości fotela pasażera oraz pełnowymiarowe koło zapasowe (500 zł i 450 zł). Ja rozumiem, że redukcja masy, kosztów, materiałów i w ogóle, ale zestaw naprawczy nie zawsze poradzi sobie z dziurą w oponie, a dzwonienie po pomoc drogą w sprawie takiej błahostki wydaje mi się zbędne. Na szczęście nie kosztuje majątku i ma swoje dedykowane miejsce (nie to co tu), więc warto je wziąć. Dodatkowo jest tu system monitorowania martwego pola za 1.500 zł, który już opisywałem, ale i teraz coś o nim opowiem, oraz Pakiet Wygoda, w którego skład wchodzi system dostępu bezkluczykowego oraz kamera cofania z aktywnym torem jazdy. W sumie dodatki dały tutaj razem 7.050 zł, co jest naprawdę rozsądną ceną, szczególnie patrząc na konkurencję.
To skoro mówiłeś już o wyglądzie Tipo, to może wspomnij o różnicach po faceliftingu?
Oczywiście. Główną zmianą, która na pewno pierwsza rzuca się w oczy jest zmiana okrągłego znaczka Fiata na grillu na spory napis FIAT. Jest to hołd Fiatom z końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych (na przykład pierwszego Tipo), których znaczek wyglądał tak:
Pozostałe zmiany są mniej zauważalne i mam tu na myśli przednie lampy, których ogólny kształt się nie zmienił, ale ich „wnętrze” już tak. Przykład? Światła dzienne mają kształt brwi i są jednocześnie kierunkowskazami.
Ale kolor tego Tipo jest fantastyczny!
W zupełności się zgadzam. Patrząc na inne dostępne kolory (na żywo w salonie Auto Diug) stwierdzam, że nie ma lepszego wyboru. Przód nadal pionowo schodzi w dół, a maska jest prawie pionowa, co znacznie ułatwia manewrowanie w ciasnych przestrzeniach. Przedni zderzak został wzbogacony o plastikowe nakładki, popularne w uterenowionych samochodach. Widać, że jest to podniesiony hatchback, a nie crossover, co w dzisiejszych czasach nie jest oczywiste.
Ale te nakładki są też od boku, prawda?
No pewnie! Stąd też wygląda tak, jakby zawieszenie nie zostało podniesione względem standardowej wersji. Błąd! Tipo Cross ma prześwit większy o całe 5mm. Zastanawiam się po co, skoro praktycznie tego nie widać i nie wpływa to na poprawę jakichkolwiek zdolności terenowych. Poprzednio testowany był przeze mnie sedan, więc tutaj mogę się więcej wypowiedzieć o linii bocznej, bo nie omawiałem jej w recenzji Tipo sedan. Do połowy tylnych drzwi jest taka sama (pomijając nakładki na progach oraz srebrne relingi na dachu). Dalej dach dłużej pozostaje poprowadzony wysoko, a tył schodzi niemal równie pionowo co przód. Jest to idealny samochód do miasta przy długości niespełna 4,4m i średnicy zawracania 10,9m. Pozytywnie zaskoczyło mnie wykorzystanie miejsca we wnętrzu, ale o tym później.
A z tyłu jak się sprawa ma?
Ten tył nie wygląda jak w zwykłym hatchbacku. Na dobrą sprawę nie jest podobny do żadnego innego tyłu, jaki widziałem. Ale to dobrze, to wpływa na inność Tipo. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że wygląda trochę jak Dacia, ale Tipo jest o wiele lepiej narysowane (co do jakości wykonania nie będę się wypowiadać, bo jeszcze nie miałem do czynienia z Dacią, ale podejrzewam, że jest znacznie lepsze u Włochów). Tipo bardzo u mnie plusuje za to, że ma tylne światła przeciwmgielne umieszczone w zderzaku, dzięki czemu nie będzie oślepiać kierowców jadących z tyłu, a nadal będzie widoczne. W sedanie tylne lampy mają kształt podobny to litery P w nazwie modelu. Tutaj też próbowałem się dopatrzyć zależności, ale jej nie znalazłem. Dolna dokładka zderzaka w kolorze srebrnym optycznie podwyższa samochód, a gdyby była w kolorze czarnym mogłoby wyglądać to trochę tanio i po prostu nie za dobrze.
Bagażnik Tipo ma pojemność 440l. Czy to dużo? W hatchbacku segmentu B spodziewałbym się wyniku bliżej 300l, więc jak najbardziej. Otwór załadunkowy jest szeroki, chociaż próg jest dosyć wysoko i można mieć problem z zapakowaniem czegoś cięższego (nowej komody na przykład). Mimo to spokojnie zmieszczą się tutaj bagaże na wakacje wraz z dmuchanym pontonem (tylko, że nienadmuchanym).
Czy coś we wnętrzu się zmieniło?
Niestety niewiele. Deska rozdzielcza jest w zasadzie identyczna i również posiada ekran sprawiający wrażenie nieoryginalności. Mimo to system jest czytelny i sprawnie reaguje oraz szybko pokazuje potrzebne informacje, więc nie będę się już czepiać.
Różnicę widać przy panelu klimatyzacji. W „zwykłym” Tipo pokrętła są pokryte antypoślizgową gumą, a tutaj srebrnym, karbowanym plastikiem. Równie pewnie się je obraca, ale nie są tak samo przyjemne w dotyku. Wybór zarówno materiału jak i koloru tych detali ani trochę mnie nie dziwi, ponieważ jest identyczny co nakładki na zderzakach. Uważny obserwator zauważy przyciski na kierownicy, których nie było w sedanie. Jest to aktywny tempomat, który jest jednym z lepiej działających z jakimi miałem styczność, ale o tym później. Najważniejszą zmianą jest wirtualny kokpit. Wskaźnik poziomu paliwa oraz obrotomierz są wyświetlane na matowym ekranie i sprawiają wrażenie bycia papierem elektronicznym (jak w czytnikach e-booków). Są one ładne i czytelne, ale nie podoba mi się to, że obrotomierz jest wyskalowany co 500 obr./min (nie ma pewniej liniowości podczas obserwowania obrotów), a wskaźnik poziomu paliwa ma zbyt nieprecyzyjną skalę. Chyba Fiat był tego świadomy i dlatego Tipo prawie zawsze wyświetla zasięg. Sporą wadą jest to, że słońce świecące bezpośrednio w te ekrany uniemożliwia odczytanie z nich czegokolwiek. Na szczęście prędkościomierz został rozwiązany inaczej i tutaj nawet mocne słońce nie przeszkodzi. Jest tutaj bardzo wygodny w obsłudze system z estetyczną grafiką, który pokaże wszystkie mniej lub bardziej ważne informacje. Na pewno Fiat przemyślał układ przełączników na kierownicy.
Ponownie są tu satelity z tyłu do sterowania dźwiękiem, a przy pomocy pozostałych przycisków można uruchomić wszystkie funkcje potrzebne podczas jazdy.
No to jak podczas jazdy, to podczas jazdy. Powiedz, czy skrzynia tym razem skradła twoje serce?
O grubej i dużej kierownicy już pisałem; jest bardzo wygodna i dobrze leży w dłoniach, ale wyżej wspomniane przełączniki na tylnej części koła kierownicy uniemożliwiają podwinięcie palców pod spód trzymając dłonie „za piętnaście trzecia”. Nie irytuje to, ponieważ wyżej są dwie wypustki, na których można zatrzymać palce. Wracając na chwilę do tematu prędkościomierza, to nie podobało mi się, że wirtualna wskazówka zmienia położenie skokowo co 1 km/h, a nie płynnie jak w innych samochodach z takim rozwiązaniem. Na szczęście da się do tego naprawdę szybko przyzwyczaić i ta cecha staje się niezauważalna. Asystent pasa ruchu wraz z aktywnym tempomatem działa prawie perfekcyjnie, radar mierzący odległość od poprzedzającego pojazdu nie jest umieszczony na środku zderzaka, tylko na jego boku i na zakrętach momentami nie widzi samochodu. Na szczęście jego reakcja jest na tyle sprawna, że nie sprawia zagrożenia w ruchu po zarejestrowania pojazdu z przodu. Asystent martwego pola działa w odpowiednich momentach i szybko informuje kierowcę o zajętości pasa. Niestety lampka w tafli lustra świeci tak jasnym odcieniem koloru żółtego, że w słoneczny dzień potrafi być niezauważalna. Kwestię grubych słupków A przemilczę, ponieważ są takie żeby samochód był bezpieczny podczas dachowania, a każdy nowy pojazd ma je tak szerokie, że bez problemu zasłonią pieszego przed przejściem. I teraz pora na skrzynię biegów! W tekście o zwykłym Tipo narzekałem na to, że mimo sześciu przełożeń ta skrzynia jest złym wyborem, ponieważ biegi są zbyt krótkie. Wspominałem także o tym, że sprzęgło działało gumowo i z lekkim opóźnieniem. Czy tutaj też to występuje? Nie! Drążek zmiany biegów chodzi lekko, ale precyzyjnie. Jest zaskakująco długi, co skraca czas oderwania rąk od kierownicy. Biegów tutaj jest tylko pięć, ale przełożenia są na tyle długie, że spokojnie można wyjechać za miasto i podróżować z prędkością autostradową. Zobrazować długość biegów? Pod górkę przy około 50km/h na czwartym biegu silnik może zacząć się dławić. Mimo to turbodoładowane trzycylindrowe 1.0 o mocy 100KM i momencie obrotowym wynoszącym 190Nm pracuje bardzo kulturalnie, a we wnętrzu jest praktycznie niesłyszalne dzięki zaskakująco dobremu wygłuszeniu. Naprawdę, nawet podczas szybszej jazdy można swobodnie konwersować z muzyką w tle. To się ceni, szczególnie wśród samochodów tego segmentu, gdzie nie jest to oczywistością. 12,2s do 100km/h i 183km/h prędkości maksymalnej nie czynią z Tipo demona prędkości, ale są wystarczające i pozwalają na żwawą jazdę po mieście oraz sprawne wyprzedzanie. Producent podaje średnie spalanie na poziomie 5,8l/100km, co zapewne jest zaniżoną wartością i zależy od stylu jazdy kierowcy, ale nie powinniśmy zobaczyć na ekranie komputera wartości z 7 z przodu.
To co z tym parkiem?
Mamy pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, więc jest to idealny czas, żeby pojechać gdzieś na łono natury i pocieszyć się przyrodą budzącą się na nowo. Co prawda w trakcie testu padał śnieg, ale już go nie ma. Zawieszenie Tipo jest zaskakująco sztywne, co w mieście może być zaletą. Na zadbanych drogach zawias w połączeniu z wygodnymi, twardymi fotelami oraz regulacją odcinka lędźwiowego pozwalają na pokonanie wielu kilometrów bez bólu pleców, czy innej części ciała. Niestety staje się to zmorą na dziurawych drogach. Samochód podskakuje, a pasażerowie razem z nim. Dojazd nad rzekę z reguły prowadzi przez jakąś drogę gruntową, która do równych nie należy, więc jeśli dla kogoś jest ważny komfort, to lepiej pojechać na parking koło parku miejskiego, wyjąć kocyk i koszyk z obszernego bagażnika i z rodziną przejść się kawałek po chodniku, niż podskakiwać na wertepach, a i prześwit nie został powiększony na tyle, żeby swobodnie przeskakiwać nad dziurami w drodze.
Dla kogo jest takie Tipo?
Zdecydowanie dla kogoś, kto chce się wyróżnić. Ten samochód rzuca się w oczy (zwłaszcza w tym kolorze), jest delikatnie podwyższony, ale utrzymał charakter hatchbacka. Faktycznie kosztuje znacznie więcej od bazowego Tipo w tej wersji nadwozia, ale podstawowe wyposażenie potrafi zaspokoić naprawdę wybrednych klientów. W dzisiejszych czasach trudno znaleźć samochód z porównywalnym wyposażeniem za podobną cenę. Do tego mało który nowy hatchback jest tak przestronny: Bez problemu usiadłem sam za sobą i miałem wystarczająco miejsca nad głową i sporo na nogi. Przypominam tylko, że mierzę 1,87m i nie wszędzie mieszczę się tak swobodnie. Tworzywa we wnętrzu zostały zastąpione takimi lepszej jakości oraz miękkimi, a mimo tego, że nie jestem fanem naciskania na każdy element w kabinie, w celu sprawdzenia czy skrzypi, to zrobiłem to. I powiem Wam, że nic tu nie trzeszczy. Wnętrze zostało tak zmontowane, że niejeden samochód klasy premium mógłby się uczyć od Tipo Cross. Skóra użyta do wykończenia wnętrza jest prawdziwa i wita bardzo przyjemnym zapachem.
Podsumowując ostatecznie przyznam, że chciałem przetestować ten samochód jedynie ze względu na wygląd. Nie spodziewałem się tak dobrego prowadzenia i wykonania elementów wnętrza. Z czystym sumieniem mówię, że mógłbym jeździć takim na co dzień, nawet z trzycylindrowcem.
Jako podsumowanie dodam, że nie podobały mi się dwie rzeczy. Pierwszą jest, oczywiście, system START-STOP. Podczas normalnej jazdy, stania na światłach działa jak należy, ale gdy podjeżdżamy do zatoru drogowego, zatrzymamy się i w tym momencie chcemy od razu ruszyć, bo zrobiło się miejsce przed samochodem, silnik gaśnie i trzeba wyrzucić na luz, puścić sprzęgło i dopiero wrzucić bieg i ruszyć. Druga to odczytywanie znaków drogowych. Podczas zawracania na wjeździe na osiedle z ograniczeniem 20km/h, samochód odczytał 20 i pokazywał je cały czas. Nie rozpoznaje znaków terenu zabudowanego oraz strefy zamieszkania. W związku z tym po tym manewrze pokazywał mi ograniczenie do 20km/h przez całe miasto, na wlocie na obwodnicę „zauważył” znak 40 i tak też pokazał, ale potem w miejscu gdzie jest dozwolona prędkość trzykrotnie wyższa, nadal pokazywał poprzednie ograniczenie. Zdanie zmienił dopiero, gdy pojawił się znak 90. Nie ma to wpływu na jazdę (jeśli się patrzy na znaki, a polecam ten nawyk), ale delikatnie irytuje. Pokazuje to jeszcze ile nam brakuje do samochodów autonomicznych. Może to i lepiej…
fot. Hanna Rosińska