Ale jak to „najmodniejszym”? Nie ma bardziej stylowych samochodów od Fiata 500?
A przypatrzcie się dobrze:
To nie są białe tablice, tylko zielone. A wiecie, co to oznacza? Że nie robi bruuum, tylko wziuuuuuuum i można nim jeździć prawie za darmo.
Co ciekawe, po dotacji rządowej w wysokości 18 tys. zł, cena podstawowej wersji wynosząca 94 tys. zł przestaje być straszna. Jest to wtedy jeden z najtańszych nowych samochodów elektrycznych, bo równie ładny i ciekawy samochód z najmodniejszym napędem za 76 tys. zł raczej się nie trafi. Gdy odwiedziłem salon Auto Diug i zobaczyłem jeszcze niezarejestrowany ten egzemplarz powiedziałem sobie, że koniecznie muszę go przetestować. No i stało się!
Mówisz, że ładny. Przecież wygląda jak zwykła pięćsetka!
Nic bardziej mylnego! Wbrew pozorom Fiat 500e został skonstruowany od podstaw, a jedyne co ma wspólnego ze „zwykłym” Fiatem 500 to wygląd. I to nie całkiem! Dlaczego? 500e jest wyższe, szersze i ogólnie odbiegające wymiarami od spalinowego modelu (wiem, że jest wersja hybrydowa). Z daleka faktycznie można pomylić oba modele, ale po zbliżeniu się można zauważyć naprawdę ciekawe elementy. Zaczynamy od przodu, bo jak wiadomo: frontem do klienta.
Samochód jest bardzo obły, ale to nie jest tutaj ważne. Istotne są przede wszystkim światła.
Światła mijania i drogowe to typowa, halogenowa konstrukcja, a kierunkowskaz przedni jest również żarówką oraz przykryty okrągłym, plastikowym „dekielkiem”. Ich kształt oraz umieszczenie bezpośrednio nawiązują do pierwszego modelu Fiata Cinquecento (nie, nie pomyliło mi się z małym, kanciastym samochodem z lat ’90. Cinquecento to po włosku pięćset i właśnie tak w kraju pizzy i spaghetti nazywa się ten model). Pięknym detalem, który wprost ubóstwiam w tym modelu jest światło dziennie w formie LEDowego łuku na masce nadające okrągłości lampie. Nie mogę tutaj nie wspomnieć o cudownym kierunkowskazie bocznym.
Chciałbym zobaczyć jak ta płetwa podświetla się w nocy.
Linia boczna Fiata 500e jest równie zaokrąglona i wygładzona co przód.
Na dobrą sprawę nie widać tu różnic względem wersji klasycznej. Znajdziemy tu również felgi o klasycznym (retro) wzorze, które do tego samochodu pasują jak do żadnego innego.
Zastanawiacie się, czy tył bardziej różni się od pięćsetki? Jeśli tak, to dobrze, bo właśnie Wam zwrócę uwagę na te detale.
Spokojnie, nic się nie zepsuło, nie regulujcie odbiorników. Do tego zdjęcia zapaliłem wszystkie światła oprócz przeciwmgielnych. Ponownie na pierwszy rzut oka tył wygląda na tożsamy ze spalinową wersją. Nic bardziej mylnego. Fiat 500 nie posiada dodatkowych świateł w zderzaku, a wszystkie pod jednym kloszem. Ponadto tylne lampy są tam „puste” w środku (jest tam kolor nadwozia, co sprawia wrażenie ażurowości). Jak widać w Fiacie 500e tylne lampy są w pełni LEDowe, oraz naprawdę ładnie zaprojektowane. Łuki świateł pozycyjnych/stopu przywodzą na myśl te z Fiata Tipo sedan, a poziome kierunkowskazy dodają im dynamiki. Uwagę zwraca również znaczek odmienny od klasycznej wersji, ponieważ ten możemy znaleźć na razie jedynie w Tipo po faceliftingu.
No to pokazuj wnętrze. Tam na pewno jest więcej różnic!
Owszem, jest. Po drodze (na pierwszy rzut oka) przeszkadza nam pewien problem: jak obsłużyć te klamki?
Spokojnie, jest to prostsze, niż się Wam wydaje. Nie trzeba używać hasła „żyrafy wchodzą do szafy”. Zresztą nie muszę się rozpisywać, zobaczcie sami, wytłumaczę Wam:
Być może Waszą uwagę przykuł detal umieszczony w wewnętrznym uchwycie na drzwiach. Wiecie co to jest? Otóż jest tam wytłoczona podobizna klasycznego Fiata 500!
A jeśli chodzi o sam przycisk do otwierania drzwi w pełnej krasie (a nie zasłonięty moim palcem), to wygląda on tak:
Ale na detale przyjdzie czas! Pokazuj całe wnętrze!
Tak, już, proszę bardzo:
Z perspektywy pasażera wygląda równie kosmiczno-klasycznie:
A kierowca nie ma najmniejszego problemu ze spojrzeniem na ekran centralny podczas jazdy:
Widać z tej perspektywy deskę rozdzielczą w kolorze nadwozia (kocham to!), srebrne wstawki oraz półeczkę z ładowarką indukcyjną oraz gniazdami do ładowania. Ta półeczka nie jest zwykła, ponieważ w jej wnętrzu kryje się panorama Turynu:
Wnętrze jest wykonane naprawdę dobrze: nic nie skrzypi, tworzywa są miękkie i dobrej jakości, a fotele genialne do jazdy po mieście. Są one stosunkowo płaskie, co ułatwia wsiadanie i wysiadanie, ale po dłuższej podróży możliwy jest dyskomfort odczuwany w okolicy pleców oraz miejsca, gdzie tracą one swą szlachetną nazwę. Ale pamiętajmy, że jest to samochód elektryczny, którego zasięg skutecznie utrudnia długie podróże, więc raczej nikomu te dolegliwości nie będą dolegać. Samochód ten był wyposażony w kamerę cofania, której jakość potrafi onieśmielić niektórych konkurentów. Z ręką na sercu przyznaję, że tak dobrej kamery się w tym samochodzie nie spodziewałem. Zobaczcie sami, czy można zacząć karierę vlogerską przy pomocy tego systemu:
Czy jest tu festiwal emblematów oraz wszelkich smaczków?
Oczywiście! Logo 500 oraz 500e znajdziemy:
…na tylnej lampie,… …na uszczelce pod tylną szybą,… …na feldze,… …na kierownicy,… …za ekranem multimediów,… …na oparciu fotela,… …oraz, oczywiście, na tylnej klapie.
Komu w drogę temu z momentem obrotowym!
A tego jest tu całkiem sporo, bo 220Nm, a moc wynosi 118KM. Co jest w tym najlepsze? To, że są one dostępne już od ruszenia, co jest charakterystyczne dla silników elektrycznych. Pozwala to na rozpędzenie się do 100 km/h w 9s oraz osiągnięcie maksymalnie 150 km/h. Mało? Przyspieszenie w liczbach nie wygląda imponująco, ale uwierzcie mi: do 50 km/h żaden inny samochód nie ma szans z Fiatem 500e i to nawet jak delikatnie naciśniemy gaz. Prędkość maksymalna jest o 10 km/h wyższa niż najwyższe ograniczenie prędkości w Polsce, więc również nie stanowi problemu (a wątpię, żeby ktoś zabrał tak pocieszny samochód na tor). Warto jednak traktować pedał przyspieszenia dosyć delikatnie, ponieważ podczas jednego, krótkiego wyprzedzania poziom baterii spadł o 2%, choć nie miałem „buta w podłodze”.
A tak wygląda cała ta moc. Również mało imponująco? Ale przepraszam, po co w samochodzie elektrycznym zaglądać pod maskę? Chyba tylko po to, żeby dolać płyn hamulcowy i do spryskiwaczy, albo sprawdzić, czy silnik nadal tam jest (nie słychać go, a jakoś trzeba się upewnić).
Zmiana kierunku jazdy nie odbywa się w tradycyjny sposób. Spokojnie, układ to nadal PRND, ale obsługa wymaga przyzwyczajenia.
Są to przyciski, a moja ręka cały czas uciekała między fotele, aby przesunąć tradycyjną dźwignię, której tam nie ma. Znajdują się tam za to dwa pokrętła:
Po prawej stronie jest regulacja głośności radia, obsługiwana przez pasażera, a po lewej – wybierak trybów. Działa on w sposób ciekawy, który w pierwszej chwili skłonił mnie do wyciągnięcia instrukcji obsługi samochodu. Aby zmienić tryb należy go przytrzymać w którąś ze stron, a wtedy komunikat o wybranym trybie pojawia się na ekranie wirtualnych zegarów.
Na zdjęciu jest widoczny napis NORMAL. Oznacza on, że jest uruchomiony tryb o tej samej nazwie. Teraz samochód prowadzi się w sposób wręcz typowy dla pojazdów spalinowych: prędkość i moc nie są ograniczone, a po odpuszczeniu gazu samochód nadal się toczy. Tryb bardziej oszczędny od tego zmienia tylko jedną rzecz: po odpuszczeniu gazu samochód zaczyna sam hamować. Jest to bardzo wygodne, ponieważ po wyczuciu tego zachowania można przemieszczać się bez użycia hamulca (po samoistnym zatrzymaniu się po puszczeniu gazu Fiat stoi i nie ruszy, dopóki nie doda się gazu). Najbardziej ekstremalnym trybem jest SHERP. ogranicza on moc, prędkość maksymalną (do 80 km/h) oraz utrzymuje odzyskiwanie energii z hamowania. W tym trybie samochód jest mniej żwawy (nie znaczy to, że nie jest), ale realnie wydłuża zasięg.
Skoro poruszyłem ten temat to, najdroższa wersja dysponuje właśnie mocą 118KM oraz zasięgiem wynoszącym 320 km. Zupełnie szczerze mówię, że ten zasięg jest wykonalny i to niekoniecznie podczas bardzo delikatnej jazdy. Wystarczy jechać normalnie i co jakiś czas odzyskiwać energię z hamowania. Gdy zasięg znacznie spada – Fiat 500e włącza sam tryb Turtle (z ang. – żółw), co znacznie, ale to ZNACZNIE obniża moc oraz prędkość maksymalną. Próbowałem samochód rozładować do tego stopnia, ale mi się nie udało.
Samo prowadzenie samochodu jest naprawdę bardzo dobre. Podczas ruszania spod świateł nie zdążyłem nawet za bardzo pomyśleć o tym, czy jest to szybki samochód, czy też nie, a już piszczał, że jadę 55 km/h na ograniczeniu do 50. Wrażenie to potęguje kompletna cisza (poza dźwiękami rodem z nowego pociągu elektrycznego) oraz brak przełożeń skrzyni biegów. Mówi się, że proste są dla szybkich samochodów, ale zakręty – dla szybkich kierowców. Bez dyskusji nowy Fiat 500e jest szybkim samochodem, ale dzięki niskiemu środkowi ciężkości (baterie są pod podłogą) oraz sporej masie (1440kg; serio!) pięćsetka fantastycznie trzyma się drogi w zakrętach. Zaskakujący jest również układ kierowniczy, który daje bezpośrednie i wyraźne informacje kierowcy o tym, co się dzieje z przednimi kołami. Podczas dynamicznej jazdy kierowca na pewno doceni sztywne zawieszenie, które nie pozwala na wychylenie się nadwozia, ale to staje się wadą podczas jazdy po wybojach. Tak twardych samochodów jest bardzo mało. Niestety, w naszym kraju wiele dróg nadal pozostaje w kiepskim stanie, więc warto wziąć na to poprawkę.
Kto kupi taki stylowóz?
Zdecydowanie ktoś, kto pragnie być modny, ale nie chce jeździć popularnym samochodem. Obraz ten jest potęgowany przez dostępność opcji 3+1, czyli układ drzwi wzięty wprost z Hyundaia Velostera. Po prawej stronie samochodu w takiej wersji znajduje się dwoje drzwi, a po lewej – jedynie kierowcy. Kolory oraz mnogość konfiguracji dopełniają obrazu chęci wyróżnienia się w tłumie. Ponadto taki Fiat 500e jest o wiele ciekawszym samochodem niż czesko-niemiecka wariacja na temat małego elektryka. Jeśli chcecie zobaczyć, czy taki Fiacik jest idealny dla Was to wejdźcie na stronę konfiguratora, albo odwiedźcie salon Auto Diug.
fot. Hanna Rosińska