No dobra, przyznajcie się. Gdy słyszycie cokolwiek o marce Daewoo macie przed oczami nadgnitego i poobijanego Lanosa z emerytem za kierownicą. Mam rację? To w przypadku tych dwóch modeli możecie myśleć o taksówkarzu i prezesie mniejszej firmy. Albo w ogóle o jakimś kierowniku i prezesie. Wszak Espero nie jest znacznie gorsze od Leganzy! A, delikatne sorki, bo zapomniałem zrobić zdjęć wnętrza, więc po ujęcia stamtąd to wpadnijcie sobie do mojego filmu z najgorszymi kadrami w historii mojego kanału.
Desperacja kontra elegancja
Hehe, bo wiecie: (d)Espero i (e)Leganza. Dobra, minutka przerwy na to, żebyście popili suchara. Już? Dobra. Porównajmy sobie tych dwóch gagatków:
Od razu widać różnicę w latach produkcji: Espero produkowali w latach 1990-1999, a Leganzę 1997-2002. To jest dość ciekawe, że granatowa limuzyna nie dostała faceliftingu dodającego grill znany z już obecnej gamy Koreańczyków. CEX pochodzi z 1997, a zabytkowa prezesowska limuzyna z 2000 roku, więc prawie się zazębiają w produkcję w okresie, gdy klepali i jedną i drugą. Ale my tu nie o tym. Historię znajdziecie w filmie, a ja wam opowiem o moich pierwszych wrażeniach z tak prestiżową marką jak Deu.
Czekam
Pewnie wiecie, że dokładnie to oznacza hiszpańskie słowo espero. A czy wiecie też, że zostało narysowane przez Bertone (że Espero, a nie słowo) i pierwotnie było projektem dla Citroena? No to już wiecie. Jak widać brak zainteresowania Francuzów wyszedł na plus dla Koreańczyków, bo zdecydowanie ta linia nie kłuje w oczy przeterminowaniem. Zresztą obczajcie jaka to jest szklarnia:
Płaska klapa bagażnika, pionowy spadek tylnej linii i bardzo obszerne przeszklenie sprawiają, że widoczność do tyłu i pod kątem jest po prostu Ś W I E T N A. Espero z tyłu bardzo wyróżnia się lampami ciągnącymi się przez całą szerokość samochodu (oczywiście ta część na środku się nie świeci) i bardzo przypomina tył Nissana 200SX/240SX S13 (1991-1984 – przypadek?).
Na co warto zwrócić uwagę? Fotele (i tylna kanapa) są wręcz niepoprawnie wygodne, a elektryczne szyby (wszystkie!) to zbędny luksus, wręcz nieutożsamiany z Daewoo. Do tego można było rozbudować swoje Espero o klimatyzację, skrzynię automatyczną i mocniejsze silniki. Jest to jeden z mniej docenianych samochodów na rynku europejskim i można tu już zacząć krzyczeć „youngtimer alert!„, bo większość egzemplarzy już dawno wyginęło. Ta sztuka ma dopiero 100 tys. km, ale już się objawia kluczowy problem Daewoo Czekam – rdza. Zżera ją na potęgę, głównie progi. Przy średniej rynkowej wartości na poziomie 2-3 tys. zł mało kto je remontuje i większość idzie na złom.
Koreańskie używanie w polskiej rzeczywistości
Tak, ten tekst piszę długo po teście, ale to dobrze, bo w międzyczasie miałem okazję pożyczyć to Espero na kilka dni. Pod maską pracuje jedyny szesnastozaworowy silnik (1.5), który jest jednostką… najsłabszą. Widzicie? Napisy DOHC i 16V wcale nie muszą oznaczać tego wzmocnionego. Co ciekawe tylko ta wersja dostawała dumną naklejkę z oznaczeniem silnika, czyli dokładnie owal z wypisanym DOHC. Tak się zastanawiam dlaczego. Czy po to żeby się pochwalić, że potrafią upchnąć dwa wałki rozrządu w głowicy, czy dlatego, żeby pokazać „Haha! Ma najsłabszą wersję!”. Nie wiem. Wiem natomiast to, że praca zawieszenia kompletnie nie pasuje do taksówkarskich skojarzeń. Kompletnie nie jest to kanapa, a nawet jest sztywno. Do tego dość wyraźny układ kierowniczy pięknie informuje kierowcę o tym, co się dzieje z przednimi kołami. Mamy więc samochód, w którym łatwo wyczuć limity i da się wejść ostrzej w zakręt. Teoretycznie. Dlaczego? 90 KM przy masie tony powinno wystarczyć do swobodnej i dynamicznej jazdy. I wystarcza, ale jeśli jeździ się po płaskim i w pojedynkę. Gdy pojawiają się wzgórza, czy pasażerowie z bagażami to czuć, że mamy do dyspozycji tylko 137 Nm. Faktycznie, nie wydaje się, żeby to było bardzo mało, ale brak momentu bardzo czuć na podjazdach, choć suche dane są obiecujące.
Legancko tego
Mimo tego, że Leganzę możnaby zaklasyfikować jako swego rodzaju następcę duchowego Espero (choć niekoniecznie), to ma ona zgoła odmienny charakter. Możemy tu nawet zacząć od samej prezencji, bo tu już mocno widać obłości i plastik, czyli domenę początku lat 2000. Do tego mamy chromowane wstawki, które wtedy już nie były obciachem i szczytem nienadążania za modami, a powoli stawały się synonimem prestiżu. Same obłości kompletnie do mnie nie przemawiają, ale muszę zwrócić uwagę na przetłoczenie wzdłuż całego boku, w które są wpisane klamki. To jest ciekawe i sprawia, że ten bok nie jest nudny i płaski, a faktycznie coś się dzieje.
W prowadzeniu Leganza nie grzeszy bezpośredniością, a lenistwem i miękkością, która mi się strasznie kojarzy z Kappą. W sumie skojarzenie to może być całkiem słuszne, bo klient docelowy dla obu był bardzo podobny. Tutaj też muszę zaznaczyć, że Leganza nie była wtedy szczytem w salonie Daewoo, bo tam miejsce grzał wprowadzony w 1998 i wycofany w 2004 Chairman. Tajemnicą nie jest, że jednak Leganza sprzedawała się lepiej, choć jej cena w 2000 roku wynosiła około 70 tys. zł, a za te pieniądze można było kupić wtedy trzy Polonezy. Poza gumowym i niebezpośrednim prowadzeniem muszę zwrócić wam uwagę na to, że znajdziemy tutaj grzane fotele, klimę, komputer i inne szmery bajery. Pod maską pracuje potężne 2.0 o mocy 126 KM. To naprawdę pozwala na żwawe przyspieszanie, choć niewystarczające jak na samochód tej klasy, nawet w tamtych latach. Mimo to mając w głowie fakt, że jest to Daewoo i wcale nie było najdroższą propozycją premium (a nawet bliżej dolnej granicy), to wartości rzędu 180 Nm i 10,2s do 100 km/h przy masie 1390 kg wcale nie tworzą z Leganzy eleganckiej zawalidrogi, a samochód nadążający także za współczesnym ruchem ulicznym.
No ale kto w dzisiejszych czasach kupi Deu?
Zdecydowanie ktoś, kto nie patrzy na znaczek, a na to jaki jest samochód. Dzięki brakowi poważania na rynku wtórnym te samochody nadal są śmiesznie tanie, części nadal dostępne i zamienne na przykład z Oplem oraz oferują więcej, niż można podejrzewać na pierwszy rzut oka. Czy czyni to Espero i Leganzę faktycznie materiałem na duże, poważane spoty youngtimerów? Niekoniecznie, ale nie powiem „nie”. Teoretycznie Lanos mógłby już się łapać też do tego kryterium, ale jednak niekoniecznie nastał koniec beki z Lanosa. Mimo wszystko Espero i Leganza od początku występowały na drogach zauważalnie rzadziej niż tańszy brat, a i jak jechałem Esperalem to usłyszałem chłopczyka mówiącego do taty „zobacz, tato, jaki fajny samochód”. Dodam, że jechałem wtedy za Audi S6. Może świadczy to o tym, że pokolenie obecnie posiadające prawo jazdy, które pamięta Espero na każdym kroku, czy Leganzę na ładniejszych parkingach niekoniecznie będzie traktować poważnie zakup jakiegokolwiek Daewoo jako weekendowej zabawki/nietuzinkowego daily, ale pokolenie, które zrobi prawo jazdy za 5-8 lat już będzie pożądało tych modeli? Tym bardziej, że mimo swoich problemów jakościowych to nie są złe wozy!