Stara piątka? Ale dlaczego?
Nie wiem o czym marzą normalni dwudziestolatkowie, ale moim marzeniem było przejechanie się BMW serii 5 typoszeregu E34 w wersji sedan (a w przyszłości zakup takiego). Spełnił je przypadkowo spotkany przeze mnie właściciel tego egzemplarza. Dlaczego ten samochód zwrócił moją uwagę? Ponieważ nie jest to „LALECZKA PEREŁKA JEDYNY TAKI STAN IDEALNY ZERO KOSZTÓW SAMA INWESTYCJA DZIESIĘCIU DZWONIŁO”, ponieważ wizualnie pozostawia wiele do życzenia, ale mechanicznie ten samochód jest sprawny jak 31 lat temu. Właśnie, może trochę faktów. Rok produkcji: 1989 (początek produkcji E34, od 1988), wersja silnikowa: 525td, moc: 115KM, skrzynia: manualna (5 biegów), napęd: na tył (były wersje AWD, ale tak mało ich wyprodukowali, że nie da się ich w zasadzie spotkać na ulicy). Co tu dodać więcej? To po prostu moje wielkie marzenie, więc pierwiastek „chcę to” może sprawić, że mój tekst będzie trochę mniej obiektywny.
Yyyyyy… 31-letnie BMW????
Tak! Odpowiedź jest prostsza niż się wydaje. Seria 5 E34 jest umiejscowiona pomiędzy serią 3 E30 a serią 7 E32. Niczego tym nie wyjaśniłem? Otóż trójka jest samochodem nastawionym na sport, a siódemka to typowa limuzyna. Coś już świta? Środkowa (w ówczesnej gamie) piątka łączy sport z luksusem. Co prawda nie jest to sport znany z mniejszego modelu, ale o tym za chwilę. Nie jest tajemnicą, że ten egzemplarz jest użytkowany na co dzień. Maska w jednym miejscu jest pofalowana, felgom brakuje dekielków, nie ma oryginalnego radia (tak na marginesie jest drogie, ale już niedługo pojawi się na pokładzie), gałka zmiany biegów oraz kierownica nie są oryginalne, szybka przed wskaźnikami jest pęknięta, a same zegary się nie podświetlają. Do tego ekonomizer, wskaźnik poziomu paliwa i temperatury nie działają, chociaż czasem się budzą do życia. Skoro nie jest to „PeR3Łk@ JeDynY t4Ki”, to dlaczego wybrałem ten egzemplarz do testu? Właśnie z tego powodu! Widać od razu, że jest to samochód, który nie służy do stania w garażu, więc z góry założyłem, że mechanicznie jest w pełni sprawny. Ale o tym, oczywiście, za chwilę.
Teraz wygląd, ale co o nim skoro to cegła?
Cegły to są stare Volva. Jest tutaj jest parę ciekawych zabiegów stylistycznych (no dobra, w Volvo też są). Karoserią z nieoryginalną (aczkolwiek fantastycznie współgrającą z samochodem) lotką tylnej klapy zajmiemy się niedługo, ale najpierw chciałbym poświęcić chwilę pasowi przedniemu. Jest to ostatnia generacji serii 5, która ma dwa osobne reflektory z każdej ze stron nieprzykryte taflą szkła. Do tego minimalistyczne nerki, które są wyróżnikiem marki. Jako ciekawostkę dodam tylko, że maska otwiera się do przodu, a nie na szybę.
Linia boczna jest fantastyczna: lekko zaokrąglona, ale nadal kanciasta z dobrze widocznym duchem limuzyny. Patrząc z tej strony aż ma się ochotę ją lekko obniżyć, mimo tego że na seryjnym zawieszeniu również wygląda obłędnie.
Z tyłu pierwsze co rzuca się w oczy to ustawione poprzecznie spore światła, których fragment otwiera się wraz z klapą bagażnika. Jest to klasyczny, stylowy sedan, a w zasadzie jedynym wyróżnikiem jest maska otwierana w odwrotną stronę, niż we współczesnych samochodach.
A CO? W ŚRODKU TEŻ TAK KLASYCZNIE?
Tak. Możemy zacząć od tak prostego detalu jakim jest półeczka na podszybiu. Nie muszę tutaj przywoływać nowych samochodów, ponieważ już następca (E39) jej nie ma. Co dalej? Chociażby elektryczne sterowanie szyb umiejscowione jest na tunelu środkowym. Nadal za mało? Argumentem ostatecznym jest kierownica. „Ale ty się dobrze czujesz? Kierownica jeszcze jest w każdym samochodzie!”. Owszem, ale nie taka. W nowych samochodach kierownica jest malutka (w Peugeocie 206 jest większa niż w VW Crafterze z 2020) i gruba. Tutaj jest zupełnie na odwrót. Kierownica jest w zasadzie kołem sterowym i jest cieniutka (ale nie jak w amcarach z lat ’70tych).
Test samochodu jest niepełny bez wrażeń z jazdy, a ja się znowu rozgadałem.
Niestety nie mogę powiedzieć, że pozycja w fotelu znajduje się sama, ponieważ miałem z tym mały problem, ale możliwych konfiguracji jest tyle, że każdy wygodnie się usadowi. Odpaleniu silnika towarzyszy piękny gang rzędowej szóstki. Właśnie, skoro o silniku mowa, to ktoś może się przyczepić, że w 1989 roku nie sprzedawano 525td, a co najwyżej mocniejsze 525tds lub mniejsze 524td (jeśli mowa jedynie o jednostkach wysokoprężnych). To prawda, ale to E34 wyjechało z fabryki jako 520i. Któryś z poprzednich właścicieli zrobił swapa, ale przyznam szczerze, że gdyby obecny właściciel mi o tym nie powiedział, to nie byłoby szans, żebym sam to zauważył. Podczas ruszania bardzo doceniłem pedał gazu zamocowany w podłodze (a nie podwieszany) oraz sprzęgło z bardzo wyraźnym skokiem, chociaż jego charakterystyka wymaga przyzwyczajenia. Kręcenie kierownicą nie wymaga w zasadzie żadnej siły, ale na pewno wyczucia, ponieważ wspomaganie tutaj jest hydrauliczne, a nie elektryczne, jak we współczesnych samochodach. Czym to skutkuje? A tym, że od momentu skręcenia kierownicą do reakcji samochodu mija krótka chwila. Jest to jak najbardziej bezpieczne i przewidywalne, chociaż pierwszy raz się zetknąłem z takim rozwiązaniem, przez co na początku lekko zgłupiałem. Sama czynność jazdy jest bardzo przyjemna zarówno po prostych, jak i w zakrętach. Na drodze ekspresowej bardzo podobała mi się łatwość z jaką E34 utrzymuje zadany kierunek jazdy. Pozytywnie mnie zaskoczyło jak 31-letni sedan marki premium chętnie osiąga prędkości autostradowe i bez najmniejszego wysiłku je utrzymuje. Wszystkie te cechy tworzą z piątki idealnego połykacza kilometrów, który nie męczy jazdą. Wspominałem, że seria 5 to połączenie luksusu z siódemki i sportu z trójki. Gdzie odkrywa się przed nami limuzynowy prestiż, również pokazałem, ale sport ujawnia się w zakrętach. Zawieszenie jest sztywne i stabilne, układ kierowniczy precyzyjny i dający natychmiastową informację zwrotną o tym, co się dzieje z kołami. Szybkie przelatywanie zakrętów jest tutaj przyjemnością, chociaż przez długość całkowitą samochodu (4,72m) ciaśniejsze zakręty przy wyższych prędkościach mogą wymagać większego doświadczenia.
Czy zabytkowa limuzyna nadaje się na co dzień lub do miasta?
Pozwolę sobie odpowiedź zostawić na koniec tegoż akapitu. Samochód do krótkich nie należy, więc manewrowanie w ciasnych osiedlowych uliczkach może nie być łatwe, natomiast jego długość rekompensuje rozmiar bagażnika, do którego zmieszczą się i bagaże na urlop i pokaźne zakupy. W mieście trzeba mieć oczy dookoła głowy, a tutaj jest to łatwe, ponieważ widoczność we wszystkich kierunkach jest znakomita. Elastyczność turbodoładowanego silnika też jest wspaniała, tocząc się na niskich obrotach wystarczy dodać trochę gazu i silnik bez zawahania ciągnie cały samochód do przodu (a może w sumie pcha, skoro to RWD). W takim razie: nadaje się? Tak, ale tylko pod warunkiem, że lubisz jeździć większym samochodem, ponieważ dla kogoś, kto jeździ cały czas samochodzikami z segmentu A, czy B, przesiadka do takiego samochodu i jazda po mieście może być męczarnią.
A może teraz coś od serca?
Od serca powiem tyle, że już wcześniej bardzo mi się podobała ta generacja piątki i w głębi duszy o niej marzyłem. Punkt kulminacyjny moja miłość do E34 osiągnęła, gdy się tym samochodem przejechałem. Teraz mogę śmiało powiedzieć: kiedyś sobie taką kupię. Jest coś, co chciałbym bardzo Wam pokazać, ale niestety się nie da. To zapach prawdziwej skóry we wnętrzu. Tutaj czuć, widać i czuć (tym razem dotykiem), że ten samochód projektowali pasjonaci, którzy od początku planowali zbudować limuzynę na długie lata w komforcie i bezawaryjności. Obecne samochody projektowane przez księgowych (na szczęście nie zawsze) „pachną” EKO SKÓRĄ I FORTEPIANOWĄ CZERNIĄ, co jest chyba w każdym samochodzie. Może myślę staro, ale takie E34 to samochód idealny i później już takiego nikt nie zrobił. I nie zrobi…